niedziela, 24 lipca 2011

Żniwo gniewu - Lucie Di Angeli-Ilovan





Tak się jakoś złożyło, że ostatnio książki układają mi się tematycznie. Każda kolejna, którą czytam, ma w sobie cząstkę tej poprzedniej. Czytany przeze mnie uprzednio "Klejnot" był o życiu na Kresach i o dwóch silnych, nowoczesnych kobietach. Chwytając do łapki "Żniwo gniewu"spodziewałam się ciekawej historii umiejscowionej w podobnych rejonach z równie silnymi kobietami jako bohaterkami. Po przeczytaniu stwierdzam, że "Żniwo gniewu" przerosło moje oczekiwania. Pod każdym względem. Ta powieść jest po prostu świetna. 

"Żniwo gniewu" to historia dwóch kobiet - Maruszki i Kaszmiry. Siostry wychowywane w trudnych warunkach - ojciec spędzał większość czasu z kompanami w karczmie, cały ciężar wychowania dziewczynek (i dwóch chłopców) spoczywał na barkach matki, praczki i zielarki. Starsza Kaszmira jest psotnicą, młodsza Maruszka - czytuje żywoty świętych u miejscowego proboszcza. Ponieważ Kaszmira nie garnie się do nauki, matka posyła ją na służbę do rodziny Rosenbaumów. Dziewczyna ucieka stamtąd po pewnym czasie - była molestowana przez "pana". Wyjeżdża do Wilna, gdzie pracuje w restauracji jako kucharka. Poznaje Andrzeja - brutala, damskiego boksera. Po pewnym czasie wraca do rodzinnego Mołodeczna.  W tym czasie Maruszka, przekonana o tym, że winna poświęcić swoje życie Bogu i wstąpić do klasztoru, poznaje żołnierza Wojska Polskiego - Zygmunta. Długo opiera się jego zalotom. 

W przededniu wybuchu II wojny światowej Kaszmira jest żoną Żyda - komunisty (wyjątkowo zapalonego do czerwonych idei, przygotowującego płomienne przedstawienia wychwalające nieomylność myśli komunistycznej), natomiast Maruszka wychodzi za mąż za Zygmunta, który następnego dnia wyrusza na front, gdyż na Polskę napadają wojska III Rzeszy. I tak rozpoczyna się wspólna trudna droga sióstr.

Historia sióstr opowiadana jest w formie książki pisanej przez córkę Maruszki - Magdalenę. "Dopisuje" ona historię na podstawie notatek, dzienników matki, wspomagając się również opowieściami, które przekazywała jej matka za życia. Częściowo losy Maruszki i Kaszmiry poznajemy z kart powstającej powieści, przeplatanej korespondencją mailową, którą Magdalena prowadzi ze swoim rodzeństwem - Olą i Markiem. Historia jest opowiadana w miarę chronologicznie, kolejni bohaterowie wprowadzani powoli, dokładnie opisywani. Nie ma chaosu, struktura została dobrze przemyślana. Opowieść jest snuta powoli, bez zbędnego pośpiechu, dużo emocji wyziera ze stron książki. Rzadko zdarza mi się to przy czytaniu, ale - tak! uroniłam łzę ...

Losy sióstr - dramatyczne, momentami tak dramatyczne, że nie można uwierzyć, że to spotkało wielu ludzi, naszych pradziadków, dziadków ... Zdumiewająca jest dla mnie siła tych dwóch kobiet, które rzucone w wir wydarzeń, nie poddawały się - razem, konsekwentnie, z ogromną siłą dążyły do celu - spokojnego życia. Obie straciły mężów podczas wojny - Maruszka owdowiała z dwójką dzieci - maleńką Olą i niewiele starszym Markiem. Pracą własnych rąk próbowały przetrwać kolejne zawieruchy - przemarsz wojsk nazistowskich, później radzieckich. Podróżowały przez Polskę, aby dotrzeć do majątku rodzinnego męża Maruszki - Zygmunta. Wiele miesięcy wyczerpującej podróży, aby zastać majątek przejęty przez Rosjan, którzy zamierzali w budynku dawnego pałacyku otworzyć szkołę. Ostatecznie, jak wielu uchodźców ze Wschodu, siostry osiadają na Zachodzie - w Zielonej Górze.

Historia jest przepełniona wieloma wątkami, interesującymi tak bardzo, że nie chciałabym za nic psuć Wam przyjemności czytania. Język autorki jest tak ciepły i sugestywny, że trudno uwierzyć, że od 1965 roku nie mieszka ona w Polsce. Każdy wątek, historia kolejnego bohatera to opowieść przyprawiona emocjami, zapachami, doskonałą charakterystyką, fleszami (lub jak to określiła Nina Terentiew w recenzji na okładce: ulotnymi wrażeniami). To sprawia, że książkę pochłania się z ogromną przyjemnością, mimo, że wydarzenia w niej opisane są smutne, dramatyczne. Małgorzata Kalicińska zwróciła z kolei uwagę, że my-współcześni, nadużywamy takich słów jak "dramat", "tragedia" i przeczytanie "Żniwa ..." uświadomiło jej, jak zagubieni potrafimy być w swoim egoizmie i takie historie są dla nas jak kamienie milowe. Dzięki nim odnajdujemy drogę w swoim egocentryzmie i mamy siłę do walki z naszymi problemami i problemikami. 

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem w stanie w pełni wyrazić swojego entuzjazmu o tej powieści. Polecam przeogromnie - spory kawałek bardzo dobrego pisarstwa, historia z krwi i kości, oparta na wydarzeniach z rodziny autorki. I nie tylko z rodziny autorki, bo wszyscy mieszkający w zachodniej części kraju możemy odnaleźć podobne historie w naszych rodzinach. "Żniwo gniewu" to opowieść, która uświadamia jak wielka siła drzemie w kobietach. To również historia o tym, że nie każdy Niemiec był nazistą, a Rosjanin komunistą. To powieść o wierności, skomplikowanej "polskości" i o siostrzanej miłości. Piękna i wzruszająca. Gorąco polecam!

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Zysk i S-ka 2011, s. 368
Biblionetka: 5,25/6
Moja ocena: 5+/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka. Dziękuję!

12 komentarzy:

  1. Po takiej recenzji, z pewnościa przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. napisałaś recenzję tak pełną emocji, że z pewnością sięgnę! Baa... kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie też ta książka zdobyła najwyższą ocenę. Zawiera niewyobrażalny ładunek emocjonalny, jest po prostu piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam już w konkretnych planach tę książkę. Opis ujął mnie jakiś czas temu, a teraz dzieła dopełniła Twoja recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również mam w planach przeczytać tę książkę. Oj, ogromnie ciekawa jestem moich wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam biografię autorki i rekomendacje, o których wspominasz. Recenzja nie pozostawia wyboru - książkę należy przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  7. Niedługo zbliżają się urodziny mojej babci i z ogromną chęcią podaruję ją tą i poprzednią książkę :)
    Zresztą sama w między czasie je przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi dobrze, ba, bardzo dobrze! Rozpoczynam na książkę polowanie:) Są kresy, są Ziemie Odzyskane-to coś dla mnie:) To moja tematyka. Ze swojej strony polecam "Rauskę" Teresy Oleś-Owczarkowej

    http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka.php?ID=1878

    Pozdrawiam słonecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisałaś bardzo emocjonalną recenzję, z której ogromnie tętni cierpienie, a przez Twoje słowa i nakreślenie historii dwóch sióstr czuć nerwowe bicie ich serc. Jakiś czas temu czułam ogromny przesyt tematyką wojenną i niedolą poruszaną w książkach, ale ta pozycja prezentuje się nader ciekawie. Koniecznie muszę przeczytać, by i moje serce zabiło mocniej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękna nostalgiczna okładka, recenzja tak wspaniała, że na pewno nie przejdę wobec ksiązki obojętnie. dodaję do planowanych, a Twojego bloga do obserwowanych:)

    Pozdrawiam ciepło!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka wydaje się bardzo interesująca, a nigdy o niej nie słyszałam... W sumie do Kresów nie mam tak daleko...

    Blog będę obserwować, pozdrawiam i zapraszam do mnie, choć nie nalegam, bo tematyka całkiem inna:
    http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. @Sol i Alien - nie szkodzi że tematyka inna. Sama się turystycznić lubię :)
    @Scathach, @Kasia - dziękuję za ciepłe słowa. Mam nadzieję, że nie zawiodę. A książkę polecam j.w.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC