czwartek, 29 marca 2012

Daj mi! - Irina Dienieżkina




Wiosenne zmęczenio-przemęczenie nie oszczędziło i mojej osoby - 174 stronicową Irinę Dienieżkinę czytałam cztery dni (będąc obiektywną -  wieczory). Nie mam siły na czytanie - wiem, że nie tylko mnie to dopadło, większość blogerów i blogerek narzeka na sił brak, spadki statystyk i inne straszności. Chciałabym czytać jak najwięcej - jednak organizm oraz dodatkowe zobowiązania robią swoje. Koniec jednak narzekania - bierzemy się do pracy.

Książka Iriny Dienieżkiny już z okładki straszy - "Rosyjska Masłowska pisze o "pokoleniu pepsi, MTV i telefonów komórkowych". W porównaniu z dość sugestywną okładką i dość nachalnym nawiązaniu do mojego ukochanego Pielewina - przyznam szczerze odstraszało. Książka widniała jednak od bardzo dawna na liście "do przeczytania", natrafiłam na nią w bibliotece - no to wzięłam, co robić. List nie tworzy się bez przyczyny, prawda? 

Aby nie trzymać Was dłużej w napięciu powiem od razu - książka spodobała mi się. Nawet bardziej niż początkowo przypuszczałam. Wyjaśnijmy sobie od razu pewne mocne nadużycie - z Masłowską to Dienieżkina za dużo wspólnego nie ma. Podobieństwa kończą się na podobnym wieku debiutu literackiego oraz tła społecznego opisywanego w ich powieściach. Masłowska posługuje się językiem absurdu, groteski oraz swoistym bluzgiem inspirowanym subkulturą dresiarzy, marketingowców i innych. Tego, że "Wojna polsko-ruska" nie podbiła mojego serca, nie ukrywałam. Stąd i mój początkowy dystans do Dienieżkinej - jak się okazało niesłuszny. Irina pisze zupełnie inaczej - pisze po prostu. O tym, co boli każdego (!) nastolatka, który czuje się zawieszony pomiędzy byciem dzieciakiem a dorosłością. I miota się w tej międzyprzestrzeni. Irina Dienieżkina w prosty, lecz mocno sugestywny sposób opisuje ból przedzierania się przez samego siebie, rozczarowania swoim nie do końca dorosłym "ja", rozczarowania drugim człowiekiem - rodzicem, nauczycielem, wykładowcą, przyjacielem. 

Dużo w "Daj mi!" agresji, narkotycznych zwidów i alkoholicznych majaków, potu, krwi, łez i spermy *. Pomiędzy tymi, dość trudnymi obrazami, przebija się jedno - pragnienie kochania i bycia kochanym. W tym względzie każdy z nas jest upośledzony - nikt nie jest wolny od tej potrzeby, a żaden z nas nie potrafi okazać tego, co czuje w najodpowiedniejszy i najpełniejszy sposób. Wraz z wiekiem zmieniamy się, przystosowujemy się - nigdy nie kochamy, tak jak za pierwszym razem. I "Daj mi!" pachnie mocno czasem liceum, pierwszymi latami studiów, kiedy nie było ważne JAK i GDZIE spędzamy czas, ale z KIM go spędzamy. I przeważnie działo się to mimo wszystko i wszystkim. Przyznam szczerze - mocno brakuje mi tego w "dorosłym życiu". Czytając kolejne opowiadania odnajdywałam w bohaterach Iriny wiele osób, które znałam kiedyś, również samą siebie. Kto z nas przez to nie przechodził - nikt nie potrafił zrozumieć naszego skomplikowanego, nastoletniego świata, trudno było nam przystosować się do wszystkiego co "dorosłe", "poważne". Objawiało się to buntem, siłowaniem się z normalnością i zwykłością. Tylu walczyło i walczy o bycie "odmiennym". 

Każde z jedenastu opowiadań Dienieżkiny jest nieco inne, i co nie będzie wielkim odkryciem - są one nierówne. Niektóre z nich wręcz trącają turpizmem i narkotycznymi wizjami, jak chociażby "Wasia". Mnie najbardziej przypadło do gustu opowiadanie "Postscriptum" - do przeczytania tutaj. Jest ono w swojej kondensacji tak totalne i mocne, że czułam się, jakbym wypiła wódkę po rosyjsku. W szklance i jednym chaustem. Trzeba uczciwie przyznać, że nie jest to literatura wybitna, ale na pewno bardziej strawna niż pisarstwo Doroty Masłowskiej. I Irina potrafi przywalić między oczy. Mocno i z zaskoczenia.

Zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego będzie to spotkanie udane. Polecam jednak gorąco - pewnie gdybym przeczytała tę książką 10 lat temu uczucia wobec niej byłyby dużo silniejsze. Zostałam jednak odesłana mentalnie podczas czterech wiosennych wieczorów w świat bycia pokręconym nastolatkiem, poszukiwania akceptacji dla bycia, takim jakim pragnie się być. Czy rosyjska samodestrukcja nastolatków różni się czymkolwiek od polskiej czy jakiejkolwiek innej? Nie wydaje mi się - bez względu na pochodzenie przeżywamy ten czas podobnie. Warto sobie o tym przypomnieć, aby nie zatracić się w swojej dorosłej idealności.


Kategoria: literatura współczesna, opowiadania
Wydawnictwo Świat Książki 2004, s. 176.
Biblionetka: 3,74/6 
Lubimy czytać: 4,69/10
Moja ocena: 4,5/6

10 komentarzy:

  1. Czytałam ją niedługo po tym, jak pojawiła się na rynku. Byłam wtedy bardzo młoda i zafascynowana Dienieżkiną. Pamiętam, że i mnie nie wszystkie opowieści przypadły do gustu, ale generalnie bardzo dobrze ją wspominam.

    Żałuję, że pożyczyłam komuś i nie odzyskałam. Wróciłabym do niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj krótko i nie na temat. Nie wiem kto Ci zaprojektował szatę blogową, ale jest wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Futbolowa - znam samą na siebie na tyle, że wiem, że czytając ją w wieku nastu lat, oszalałbym na jej punkcie. A teraz - z taką nostalgią pewną.

    Dlatego nie pożyczam książek. Z reguły :)
    @pisany inaczej - Dziękuję :) szablon pobrany z http://newwpthemes.com/. Mozolnie dostosowany przeze mnie. A grafiki, logotypy - by myself :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jedno opowiadanie brzmi dosc strasznie ;-))).

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłabym podpisać się pod wszystkim, co napisałaś o "Daj mi!" (o "Wojnie..." Masłowskiej zresztą też), choć obie książki czytałam dość dawno. Aż sprawdziłam w Biblionetce - nawet ocenę wystawiłam podobną - 5/6. Mam tę książkę i czasami ją pożyczałam/polecałam, ale oddawano z raczej niepochlebną opinią. Tym bardziej cieszy, że są tacy, którym się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam, ale ciekawe, że co kraj, to inne porównanie. W USA pisze się, że to "rosyjski "Trainspotting", a mnie osobiście z Twojej recenzji książka skojarzyła się z Mian Mian i "Cukiereczkami" albo Zhou Weihui "Szanghajką kochanką", mimo że tam bohaterki są starsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. @czas-odnaleziony - dla mnie jest świetne. mocne, krótkie i takie ... mroczno-kobiece. Ale odstaje znacznie od reszty :)
    @Ewa - czułam się troszkę zdziwiona słabymi ocenami. Czasami trzeba obniżyć wymagania do tego, co się czyta. Dla mnie to był powrót do czegoś z przeszłości, nie mogłam się odnieść do wcześniejszych wrażeń. Opowiadania nierówne, ale to, do którego linkuje mnie poraziło.
    @Chihiro - na "cukiereczki" ostrzę sobie zęby od dawna, podobnie jak na "Szanghajską kochankę". To porównanie z Masłowską to tak, jak napisałam. BARDZO mocno naciągane. A polecam "Daj mi!" ale należy spuścić zbiorniczek oczekiwań. Bo to pisanie bardzo po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, czy sięgnę po tę książkę. Trudno mi powiedzieć, czy przypadnie mi do gustu. Myślę, że przeczytam ją, jeśli znajdę ją w bibliotece.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytał początek (bo to chyba nie całość?) opowiadania, do które podlinkowałaś. Trochę makabryczne. Chyba nie dla mnie jednak.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Grafogirl - nie ma innego wyjścia, jak przeczytać i przekonać się na własne oczy.
    @American Corner Łódź - to jest całe, kompletne opowiadanie. Dla mnie świetnie skondensowane uczucia, szaleństwo. Niesamowite w jak małej ilości słów/stron można oddać tak wielu. To opowiadanie znacznie jednak odstaje od pozostałych - reszta zdecydowanie bardziej przystępna, choć niełatwa w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC