niedziela, 1 kwietnia 2012

Czwarta ręka - John Irving




Wielkim zaskoczeniem to pewnie nie będzie, ale ... uwielbiam Johna Irvinga. Obawiałam się mocno swojego spotkania z "Czwartą ręką" - przyznajmy szczerze - recenzje i oceny na serwisach książkowych nie są zbyt budujące. Okazało się jednak raz kolejny, że (na szczęście) czytelniczo każdy z nas jest inny, a mnie "Czwarta ręka" spodobała się bardzo!

"Czwarta ręka" to historia Patricka Wallingforda, popularnego prezentera wiadomości w ogólnokrajowej, dość szmatławej stacji telewizyjnej. Patricka poznajemy jako młodziaka, który jako reporter zostaje wysłany do Indii, celem przygotowania wyjątkowo idiotycznego reportażu (w tej powieści nie będziemy mieć do czynienia z innymi, Irving brutalnie i bez pardonu szydzi z kanałów informacyjnych). Reporter znajduje się w porze karmienia w pobliżu klatki z lwami i jeden z nich porywa jego mikrofon i ... odgryza lewą dłoń. Wiadomość obiega szybko cały świat, a materiał filmowy dokumentujący wypadek okazuje się być najchętniej kupowaną taśmą wideo. Patrick zupełnie naturalnie staje się obiektem zainteresowania światowej sławy chirurga - Nicholasa Zajaca, który postanawia podjąć się przeszczepu ręki. Potrzebny jest tylko dawca dla Patricka. W tym momencie powieści pojawia się Doris Clausen - młoda kobieta z Green Bay, która oferuje dłoń swojego męża. Problem w tym, że w momencie składania propozycji mąż żyje. Niedługo później ginie on jednak w tajemniczych okolicznościach. W jakże ważnym dla Amerykanów dniu meczu Super Bowl, mąż Doris - Otto, przypadkowo postrzelił sam siebie. Tym samym dłoń Otto trafia do Patricka. Doris stawia jeden warunek - chce mieć prawo do nieograniczonych odwiedzin dłoni. 

Jak to u Irvinga - jazda bez trzymanki. Z motywów dla niego charakterystycznych mamy Nową Anglię oraz niespodziewaną śmierć w trakcie czynności około-seksualnych (tutaj nieświadomych, gdyż Otto wybudza się z erotycznego snu i strzela sam do siebie). Absurdów, równie dla niego charakterystycznych także nie brakuje - już same okoliczności utraty dłoni Patricka wprowadzają nas w ten klimat. Sama postać reportera jest kunsztem pisarza - Patrick oddziałuje na kobiety w wyjątkowy sposób, nie zdając sobie z tego zupełnie sprawy. Kolejny absurd to motyw "podarowania" dłoni przez Doris - kiedy spotykają się na chwilę przed przeszczepem, dochodzi między nimi do zbliżenia, czego widocznym dowodem jest pojawiający się dziewięć miesięcy później Otto junior. Trwające w czasie ciąży "odwiedziny" ręki i ich późniejsze stosunki to już czysty irvingizm. Swoją drogą czułam się nieco rozczarowana - obstawiałam, że gdzie jak gdzie, ale w przypadku "odwiedzin dłoni" Irving mógł uruchomić swoją niezwykłą wyobraźnię erotyczną. Było, jak na Irvinga, mocno normalnie. 

Zgodzę się z większością opinii, że w przypadku "Czwartej ręki" zasób postaci jest mniejszy niż w innych powieściach. Nie można jednak zarzucić fuszerki - postaci są wyjątkowo dopracowane. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli przyznam się, że moją ulubioną jest postać drugoplanowa - doktora Zajaca. Dziwak, nieco upośledzony społecznie, skrupulatnie i systematycznie budujący relację ze swoim synem (irvingizm - gra w lacrosse, której celem nie są piłki ... a psie odchody, dodatkowego wymiaru dodaje fakt, iż nowofundland doktora był wyjątkowym amatorem fekaliów). Postać Patricka kompletnie realizuje scenariusz przemiany - z lekkoducha, który poznaje dogłębnie (literalnie!) większość kobiet, które spotyka na swojej drodze, zmienia się we wrażliwego mężczyznę gotowego na miłość i ojcostwo. Wątki są kompletne - żaden z nich nie zostaje urwany. Niedosytem jest jednak wykluczenie z akcji zbyt szybko postaci doktora Zajaca. Całościowo jest to zwarta historia - autor wybrał po prostu takie, a nie inne rozwiązania. 

Często u Irvinga pojawiają się również motywy innych książek. Tutaj mamy do czynienia przede wszystkim z klasyką dziecięcą - doktor Zajac czyta swojemu synowi "Stuarta Malutkiego", jak również "Pajęczynę Charlotty", które okazują się być wyjątkowo ważnymi lekturami dla większości bohaterów "Czwartej ręki". Duże znaczenie ma również "Angielski pacjent" M. Ondaatje. Przy okazji tego wątku Irving zwraca uwagę na niezmiernie ważny aspekt: "Znów poczuł się jak idiota. Próbował zgarnąć dla siebie książkę, którą (...) uwielbiała, i film, który (...) wiązał się z bolesnymi wspomnieniami. Ale książki, a czasami filmy, mają bardziej osobisty format - można cenić dane dzieło, nie sposób jednak zadowalająco wyjaśnić, dlaczego je kochamy. Dobre powieści i filmy nie przypominają wiadomości (...) są bowiem czymś więcej niż tylko "towarami". Składa się na nie cała gama naszych własnych nastrojów, towarzyszących lekturze bądź odbiorowi filmu. Dlatego, jak przekonał się, nie można przyswoić sobie cudzego uwielbienia dla filmowego czy literackiego utworu przez proste naśladownictwo." *

John Irving porusza w powieści temat - my, ludzie, często działamy bez sensu i podejmujemy niewłaściwe decyzje. Czasem, o czym pisał już Schlink w "Lektorze" podejmujemy decyzję, których później nie realizujemy. Irving podkreśla również, że najbardziej szkodzimy sami sobie. Mimo tego, że powieść jest nieco nierówna - początkowe rozdziały wciągają dużo bardziej niż późniejsze. Zakończenie nie jest strzałem w nerkę, jak to bywało w poprzednich powieściach Irvinga, które czytałam. Posiada jednak sporą dawkę doskonałego humoru, jest powieścią kompletną i jest irvingowską w pełnym tego słowa znaczeniu. Polecam gorąco!

* J. Irving "Czwarta ręka", Warszawa 2002, s. 308.

Kategoria: współczesna literatura piękna
Prószyński i S-ka 2002, s. 336.
Biblionetka: 3,93/6
Lubimy czytać: 5,88/10
Moja ocena: 5/6

5 komentarzy:

  1. Lubię tego pisarza a książkę z chęcią przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie czytałam żadnej książki Irvinga,ale bardzo chcę przeczytać. Słyszałam, że pisze świetne książki. No i Irving to klasyka. Muszę koniecznie to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa fabuła. Jak nadarzy mi się okazje z chęcią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja także nie miałam przyjemności czytać niczego autorstwa tego pisarza, ale wciąż przewija się jego nazwisko, więc może warto zapoznać się z literaturą Irvinga.

    OdpowiedzUsuń
  5. @kasandra_85 - polecam, im więcej czasu upłynęło od przeczytania, tym mocniej mi się podoba.
    @Karolka, Ice_Fire - koniecznie nadrabiajcie :) Dla mnie Irving to takie odkrycie, bo odstraszało mnie szczególnie to, że jest taki "znany", "wart przeczytania". Trafia totalnie w mój klimat i styl pisania, język - to po prostu kawał świetnego warsztatu.
    @barwinka - Warto! Polecam!

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC