wtorek, 1 listopada 2011

Serafina i kochankowie - Krystyna Nepomucka




Niejednokrotnie zarzekałam się, że nie ma takiej książki, która byłaby w stanie mnie od siebie odstraszyć. Zawsze daję książkom szansę do końca. Po raz pierwszy (!) czytając "Serafinę i kochanków" poczułam, że gdyby nie zobowiązanie - nie dokończyłabym jej. A tak, zafundowałam sobie dwa popołudnia z Krystyną Nepomucką i jej nieszczesną Serafiną. Naczytałam się dobrych opinii o pisarstwie pani Krystyny, ale po tym, co zafundowała w tej powieści - trudno mnie będzie przekonać do czegokolwiek, co wyszło spod jej pióra.

Serafina to kilkunastoletnia dziewczyna wychowywana przez przebiegłą, chciwą ciotkę, która właściwie pełni w jej życiu rolę sutenera. Serafina para się najstarszym zawodem świata, co ciekawe pod okiem czujnej ciotki wyspecjalizowała się w zaspokajaniu najbardziej wyrafinowanych i niedorzecznych pragnień podstarzałych mężczyzn. Sytuacja ulega niebezpiecznej zmianie, kiedy Serafina podczas pobytu w Ciechocinku poznaje Alojzego. Zakochuje się w nim, a sam Alojzy staje się jej sponsorem. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie fakt, że Alojzy jest żonaty, a jego żona mimo słabego zdrowia i niezbyt młodego wieku, potrafi powrócić nawet z zaświatów (!!!), aby pokarać niewiernego małżonka. 

Historia do cna banalna, przewidywalna, naiwna aż do bólu. Główna bohaterka jest postacią tak głupiutką, naiwną, pustą i próżną, że moja czytelnicza cierpliwość była wystawiana na ogromne próby. Dziewczę to rozprawia, rozmyśla właściwie tylko o nowej biżuterii, tudzież przyodziewku, lub też o tym, jak ukryć przed panem Alojzym fakt, iż dziewiczy wianek na jej głowie to czcza bujda. Każda postać przedstawiona w "Serafinie ... " jest papierowa do bólu - zła i chciwa ciotka Apolonia, która sprzedałaby ciało Serafiny za byle błyskotkę. Ciotka nie miewa "lepszych momentów" - pokrętne przypisywanie jej dbałości o przyszłość podopiecznej wydaje się nie mieć zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Tytułowa bohaterka to klasyczna utrzymanka, dla której najważniejsze są nowe błyskotki. Alojzy w tej historii to mężczyzna jakby pozbawiony mózgu. Generalnie mężczyzna w powieści Krystyny Nepomuckiej traktowany jest jako ograniczony umysłowo, nadający się jedynie do sponsorowania i obrzucania podarunkami właściciel narządu płciowego. Wiem, że panowie idealni nie są, ale ... aż tak źle to chyba też nie jest. Postaci poboczne również bardzo szablonowe i papierowe. 

Aby dopełnić tego dość absurdalnego obrazu należy nadmienić, że bohaterka doznaje duchowej przemiany. Pod wpływem pana Trąbki, jednego z jej domniemanych klientów do "masażu", Serafina zaczyna zaczytywać się w książkach traktujących o duchowej pracy nad samą sobą i pojawia się nikły cień refleksji nad własnym życiem. Wątek został jednak porzucony dość szybko przez autorkę i Serafina koniec końców pozostawia po sobie wrażenie osoby pustej i skrajnie głupiutkiej. 

Momentami styl pisania pani Nepomuckiej mocno trącił mi najpopularniejszym polskim tabloidem. Nienawistna wobec wszystkich ciotka Apolonia, skrajnie absurdalne sytuacje - wszystko, co można znaleźć niemal codziennie w kiosku za niecałe 2 złote. Jako, że na okładce "Serafiny ..." odnajdziemy takie słowa jak "skandalizująca opowieść" czy "tylko dla dorosłych" po zawartości możemy spodziewać się wiele. Książka została napisana w 1995 roku i myślę, że od tego czasu sporo się w naszej mentalności zmieniło i mało co potrafi nas zgorszyć. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż słownictwo pani Nepomuckiej ... jest delikatnie mówiąc mocno frywolne i momentami wulgarne. O ile bywa, że jest to zamierzony środek wyrazu, to w tym przypadku raczej prowadziło do zniesmaczenia. 

Mimo wielu słabych momentów, są i bardzo trafne i mądre stwierdzenia. Nie można również odmówić pani Krystynie poczucia humoru - jak na mój gust jednak jest ono dość trudne w odbiorze i momentami przyciężkawe. Wynotowałam sobie jednak piękne określenie, który wywołało we mnie parsknięcie śmiechem, a mianowicie autorka napisała o jednej z bohaterek, iż była "posiadaczką męża". Prawda, że urocze?

Podsumowując - nie podobało mi się. Naiwnie, nudno, przewidywalnie. Fabułę można by zamknąć w najwyżej połowie objętości książki. Historia przegadana, bez "motywu przewodniego". Jest groteska, jest humor, ale ... do mnie niestety to nie przemawia. Czytałam wiele dobrego o poprzednich książkach pani Nepomuckiej i żywię cichą nadzieję, że "Serafina i kochankowie" to tylko wypadek przy pracy.

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Akapit-Press 2011, s. 416
Biblionetka: 3,59/6
Lubimy czytać: 6,14/10
Moja ocena: 2/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akapit-Press oraz portalu Sztukater.pl.

8 komentarzy:

  1. Faktycznie model książki mówiąc kolokwialnie bardzo oklepany i nachalnie powtarzany w innych literackich tworach. Nie lubię książek przewidywalnych, takich, które nie stanowią żadnej zagadki; są otwartą, jawną kartą od pierwszej strony. Innowacyjność i nietuzinkowość- to cenię, a więc książkę sobie daruję.

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę książkę wiele lat temu, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Do dziś ja wspominam. Jako bzdurną i najobrzydliwszą z czytanych powieści. Twoje porównanie z tabloidami idealnie wpisuje się w moje wspomnienia po Serafinie i kochankach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno jej nie przeczytam, skoro taka obrzydliwa i przewidywalna. Ostatnio miałam "szczęście" do niezbyt interesujących książek, więc Serafinie mówię stanowcze "nie".

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozycja chyba raczej nie dla mnie ;) Jak widzę Tobie również nie przypadła do gustu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... Może to źle oceniać książkę po okładce, ale mnie ona zniechęca. Tytuł też. Recenzja sprawiła, że tym bardziej jej nie przeczytam, skoro nie polecasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo prosto napisać, że książka jest "bzdurna, głupia i w ogóle", sztuką jest mądre uzasadnienie swej opinii . Tobie się udaje, jak zawsze :)
    Wspominałam już, że bardzo lubię Twoje recenzje? :)
    A książki nie przeczytam, za bardzo się boję powracającej z zaświatów żony Alojzego...

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama okładka mówi wszystko o wnętrzu książki... Nie podoba mi się, treśc także mnei odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Kasia - prawda. Nic nowego, a do tego podane w dość topornej formie. Rozwlekłe, momentami wulgarne. W sumie dość ciężkostrawne.
    @Ewa - Ewo, mogę się jedynie podpisać (co właściwie zrobiłam już opinią o książce) - sama prawda.
    @Dosiak - tyle jest wspaniałych książek, że poczułam niesmak, że trafiło mi się coś tak słabego.
    @Catalina - tak, jak pisałam powyżej - szkoda czasu na kiepskie książki.
    @Sol i Alien - w moich opiniach przewija się motyw "oceniać książki po okładce czy nie?" i do dzisiaj uważam problem za nierozstrzygnięty. Nie ma na to reguł, a "Serafina..." przemawia za tym, żeby jednak oceniać.
    @Kinga - Dziękuję za ogromny komplement. Te zaświaty to było mocno w klimacie "Faktu". Bolesne, bolesne. Jak pisałam wyżej dziewczynom - szkoda czasu na słabe książki.
    @Aneta - podobnie jak pisałam Sol i Alien. Czasem okładka odstrasza, a w środku cudo. A tak, jak w przypadku "Serafiny ..." ona nas lojalnie uprzedza, żebyśmy się zbyt wiele nie spodziewali.

    Wszystkich i każdego z osobna przepraszam za tak opóźnione komentowanie. Pozdrawiam Was ciepło, dzięki że mnie czytacie.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC