niedziela, 15 stycznia 2012

Dziennik rumowy - Hunter S. Thompson




Przyznam szczerze, że impuls, który skłonił mnie do przeczytania tej książki był zadziwiający. I troszkę wstydliwy. Dlaczego? Bo wykazałam się pewną ignorancją. Dałam się totalnie ponieść tytułowi. Już nawet nie okładce. Sam tytuł zadziałał na mnie pozytywną konotacją i skusiłam się. Biorąc pod uwagę ten aspekt - nie zawiodłam się. Polscy tłumacze tytułów filmowych już nieraz igrali z ogniem. Ekranizacja powieści z jedynym słusznym Johnnym Deppem, brzmiąca w oryginale (zarówno film, jak i książka) "The Rum Diary" do polskich kin trafiła pod mało zgrabnym tytułem "Dziennik zakrapiany rumem". Otóż kochani - w książce rumu jest tyle, że dużo lepszym tytułem byłoby "Dziennik zalany rumem".

O czym historia? Dziennikarz Paul Kemp, 32-latek, nie do końca mający pomysł na siebie i swoje życie trafia do Portoryko, jako dziennikarz lokalnego dziennika pisanego w języku angielskim. Na miejscu okazuje się, że redakcja to kłębek degeneratów, nerwusów i alkoholików, którzy w pracy zjawiają się mocno zalani (tfu! zakropieni) i to nie wcześniej niż w południe. Bijatyki w biurze ze współpracownikami (a przed biurem z tubylcami) to coś zupełnie normalnego. Co impreza, to kończy się gorzej. Dla kontrastu - piękna wyspa karaibska, która zmienia się niemal na oczach mieszkańców i z dziewiczego terenu zostaje sukcesywnie przebudowana na moloch turystyczny. 

Brzmi hulaszczo i obiecująco. Nie dajcie się jednak zwieść. W gruncie rzeczy to bardzo smutna historia. Główny bohater niemal z maniakalnym uporem zadaje sobie pytanie "czego chcę? co ja tu robię? może czas się ustatkować?". W pewnym momencie wydaje się, że to następuje. Wynajmuje normalne mieszkanie, kupuje samochód, zaczyna przyjmować stałe zlecenia. Jednak, jak to w życiu, w pewnym momencie coś się nie skleja, idzie nie tak, jak powinno i ... no właśnie. O tym w książce.

Nie jestem w stanie odnieść się do innych książek Huntera S. Thompsona (aczkolwiek na pewno sięgnę po "Lęk i odrazę w Las Vegas" na podstawie której nakręcono film "Las Vegas Parano"). Wydawca informuje nas na okładce, że powieść zawiera wątki autobiograficzne. Hunter S. Thompson to popularny dziennikarz amerykański. Pisywał do New York Timesa, Rolling Stones i Playboya. Najbardziej znany jest jednak jako pionier stylu dziennikarstwa określanego jako gonzo. Reporter przestaje być biernym obserwatorem i angażuje się w historię, którą opisuje. W wypowiedzi takiej występują liczne wtrącenia, niezwiązane z głównym wątkiem, mocno subiektywne, nieraz trącące o kicz. W Polsce najbardziej znanym przedstawicielem tego typu dziennikarstwa jest Wojciech Cejrowski. "Dziennik rumowy" powstał w 1960 roku, opublikowany został jednak dopiero pod koniec lat 80. W latach 60. sam autor mieszkał w San Juan, gdzie pisał dla magazynu sportowego, który zresztą szybko upadł. 

W moim odczuciu książka jest mocno męska. I nie zdziwi mnie opinia, że będzie się bardziej podobać panom. Mimo, że osoby, które czytały "Lęk i odrazę ..." twierdzą, że "Dziennik rumowy" to bezpieczna przejażdżka karuzelą dla 3-latków, moim zdaniem jest to mocna proza. Solidna i męska. Alkohol, panny, burdy - wszystko jest. Dorzućmy do tego rozterki egzystencjalne głównego bohatera, który mimowolnie i jakby na złość pakuje się we wszystkie ciemne sprawki, którego dzieją się wokół niego. Co otrzymujemy? Składnik na przyzwoity film. Od tygodnia w kinach możemy oglądać ekranizację z Johnnym Deppem w roli głównej (aktor był przyjacielem pisarza) i przyznam szczerze, że jestem ciekawa efektu końcowego. Reżyser miał niełatwe zadania, bo granica pomiędzy kiczem a pokazaniem dobrej fabuły, w tym przypadku jest niezwykle cienka. 

Polecam. Szczególnie panom. Będą mieć zdecydowanie więcej uciechy z tej książki. Paniom lubiącym mocniejsze historie bez happy endu - również. Solidna historia osadzona w ciekawym miejscu. Początkujący dziennikarze znajdą dla siebie natchnienie, a cała reszta zamarzy, jak by to było zaczynać pracę w południe solidnym łykiem rumu...

Kategoria: literatura współczesna piękna
Wydawnictwo Niebieska Studnia 2010, s. 238
Biblionetka: 4,66/6
Lubimy czytać: 6,81/10
Moja ocena: 4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Niebieska Studnia.

9 komentarzy:

  1. "Główny bohater niemal z maniakalnym uporem zadaje sobie pytanie "czego chcę? co ja tu robię? może czas się ustatkować?"

    Chyba bym go nie polubiła ;)
    Chociaż pewnie Johnny Depp zagra tę postać tak, że zmienię zdanie. Nie słyszałam o tym filmie wcześniej. Dziękuję za informację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegos czasu chce przeczytac "Lek i odraze w LV", nie pogardzilabym tez Dziennikiem Rumowym. Lubie ksiazki gdzie alkohol leje sie strumieniami hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. Mi akurat o wiele bardziej podoba tytuł DZIENNIK ZAKRAPIANY RUMEM. Nawet jestem pod wrażeniem inwencji polskich tłumaczy i marketingowców.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pytanie czy już widziałaś może film i jak go ustosunkujesz do książki ?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przede wszystkim chcę zobaczyć film. A czy książkę chcę przeczytać? To się okaże po filmie. Bo ja jestem chyba tak trochę na opak ostatnio. Najpierw oglądam film i jak mi się podoba to szukam książki;) A na ten film już od jakiegoś czasu zacieram łapki:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpierw usłyszałam o filmie i mam nadzieję wkrótce go zobaczyć, następnie przeczytałam nieco o samym autorze, który wydaje się być postacią niezwykle barwną i interesującą. Podoba mi się również, że dziennik nie jest "zakrapiany", a raczej "zalany". Teraz nawet nieco żałuję, że trafiłam tu przed obejrzeniem filmu, bo stawia mnie to przed dylematem z serii: co najpierw?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @American Corner - Niektórzy z nas tak mają. Sami nie wiedzą czego chcą ;) Też myślę, że Johnny Depp uratuje rolę :)
    @ann - rum jest niemal na każdej stronie, a jeśli nie pojawia się przez dwie, to potem strumień ;) Po przeczytaniu książki to zakrapianie wydaje mi się zbyt małym słowem. Ale faktycznie - mogli pójść prostszą drogą :)
    @biedronka - nie widziałam jeszcze filmu. Po screenach mało co można powiedzieć. Sama jestem ciekawa, jak to wypadło i na pewno skonfrontuję :)
    @Karolka - Ależ na opak! Zawsze jestem na siebie zła, jak najpierw obejrzę film, a potem dopiero przeczytam książkę. Zawsze niedosyt. Ale to działa niestety i w drugą stronę :/
    @Garncarnia - to odwieczny dylemat czytających oglądaczy. Jak napisałam Karolce - zawsze niedosyt, bo zawsze coś inaczej sobie wyobrażaliśmy. Może losowanie?

    OdpowiedzUsuń
  8. orchiss - Twoja propozycja czyli Dziennik ZALANY rumem, tez brzmi nieźle! Zamowilam sobie w koncu "Lek i odraza w LV" juz dluzej nie moglam sie powstzymac :)

    OdpowiedzUsuń
  9. @ann - czekam zatem na Twoją opinię, bo przyznam szczerze - i Ty i "Dziennik rumowy" narobiliście mi apetytu na "Lęk i odrazę w LV".

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC