Większość moich recenzji rozpoczynam od stałego punktu, który można zawrzeć w dwóch krótkich słowach: "przyznam szczerze". I przyznaję się do wielu - mniej lub bardziej chlubnych różności. Ku uciesze tych, którzy mnie czytają i nieco znają. I pewnie znudzeniu tych, którzy tylko czytają. Z okazji recenzji "Korridy" oszczędzę Was, moi drodzy Czytelnicy, bo pewnie domyślacie się ciągu dalszego mojego wyznania. Tak, korridy nie widziałam ;)
Z czym kojarzyłam korridę przed lekturą książki Janusza Kaszy? Pojmowałam ją dość stereotypowo - Hiszpania, arena, byk, torreador. Jako zwierząt wielbicielka raczej nie pochwalałam. Zdania po lekturze nie zmieniłam. Jednak - perspektywę pojmowania zagadnienia poszerzyłam i dostrzegłam aspekty, o których wcześniej nie miałam pojęcia. I rozumiem oraz wiem więcej.
"Korrida. Taniec i krew" w głównej mierze opowiada o bogatej tradycji walk z bykami. Autor stara się przedstawić większość aspektów, co powoduje, iż książka staje się swoistym połączeniem przewodnika, leksykonu i podręcznika. Janusz Kasza wprowadza czytelnika w specyfikę tradycji, objaśniając kolejne etapy. Udaje mu się również przełamać kilka stereotypów. Co najważniejsze jednak, autor postawił sobie za ambicję udowodnić, że korrida to tak naprawdę nieodłączny element kultury i postrzeganie go tylko w kontekście zabójstwa zwierząt, jest sporą ignorancją. Korridę uważa się za jedną z najstarszych i nieprzerwanie odprawianych od tysięcy lat ceremonii, mających być współczesną formą składania krwawych ofiar ze zwierząt. Korrida jest obecna przede wszystkim na terenie Hiszpanii (jednak od 1 stycznia 2012 roku jest zakazana na terenie Katalonii, a od 1991 roku na Wyspach Kanaryjskich), Portugalii i krajów Ameryki Łacińskiej. Co ciekawe, korrida jest również bardzo popularna w południowej Francji, szczególnie na terenie Prowansji.
Janusz Kasza drobiazgowo opowiada o ceremonii samej walki - dla laika mnogość hiszpańskich słów może być nieco przytłaczająca. Jednak nie można autorowi odebrać zafascynowania tematem, ogromnej wiedzy w tym zakresie oraz pasji, jaką żywi do korridy. Warto nadmienić, że rodzajów korridy jest kilka - od tych, których celem jest zerwania kwiatka umieszczonego pomiędzy rogami byka, poprzez takie, w których celem jest jak najbardziej efektowny przeskok pomiędzy rogami, na tych w których byki giną wbiciem szpady w rdzeń kręgowy zwierzęcia. Byki są prowokowane muletą czyli kawałkiem materiału przyczepionym od krótkiego drążka - istnieje kilkadziesiąt rodzajów ruchów. Co ciekawe, kolor materiału nie ma znaczenia - byki widzą kolory monochromatyczne. Najczęściej jednak muleta jest czerwona bądź różowa z żółtym podbiciem. Na uwagę zasługuję również ubiór matadora nazywany traje de luz (czyli świetlisty strój) - bogato wyszywany z charakterystycznymi elementami. Kilka lat temu stroje dla torreadorów zaprojektował sam Georgio Armani.
Książkę dopełniają piękne fotografie autorstwa samego Janusza Kaszy. Dodatkowo bardzo mocno została rozbudowana część leksykonowa - jest słowniczek pojęć, historia korridy, odniesienia w mitologii różnych nacji, literaturze, kinematografii, malarstwie. Dość blado na tym tle prezentują się krótkie refleksje autora z podróży po Prowansji, które ratują opisy gastronomiczne.
Książka nie zmieniła mojego zdania na temat korridy - mimo głębokiej tradycji, moim zdaniem, uśmiercanie zwierząt dla rozrywki jest po prostu zbędne. Janusz Kasza pozwolił mi jednak docenić część artystyczną walki, polegającą na swoistym tańcu torreadora z bykiem. Do pewnego momentu robi to spore wrażenie. Warto przeczytać, aby poznać historię i tradycję, charakterystyczną szczególnie dla Półwyspu Iberyjskiego. I postarać się chociaż nieco ją zrozumieć ...
Kategoria: literatura popularnonaukowa (z lekkimi elementami podróżniczymi)
Wydawnictwo Otwarte 2011, s. 252
Biblionetka: 5/6
Lubimy czytać: 6/10
Moja ocena: 5/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwarte.
Też nie widziałam korridy i chociaż jestem też wielbicielką zwierząt i wolę często zwierzaki od ludzi, to coś w korridzie mnie fascynuje, czytałam dużo na ten temat i to jest artyzm. Coś pięknego, magicznego, chętnie bym zobaczyłą. A książka już jakiś czas mnie kusi...
OdpowiedzUsuń@Kasiek - Zgadzam się z Tobą! Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej wolę zwierzęta...
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu książki obejrzałam kilka filmików na YT i przyznam szczerze - wyglądało to urzekająco. Gracja z jaką poruszał się torreador, siła byka i jego uległość. Niesamowite. Aczkolwiek jakoś tak cały czas miałam z tyłu głowy finał tego spektaklu.
Noo własnie nie wiem jak bym ten final zniosła, bo jeśli wyłaczy sie zabicie bohu ducha winnego zwięrzątka to wszystko jest piękne, w jednym z filmów Almodovara.... ale nie pamiętam tytułu chyba w Habla con ella jest motyw korridy, pokazany w genialnych, hipnotyzujących wręcz zdjeciach. i to mnie nieodmiennie zachwyca... kiedyś musze spróbować się wybrac...
OdpowiedzUsuń@Kasiek - tak, masz rację to było "Porozmawiaj z nią". Sam Janusz Kasza odwołuje się do tego przykładu - przyznam szczerze, że oglądałam ten film tak dawno temu, że fakt umknął mi kompletnie. Hipnotyzujące - to chyba najlepsze określenie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń