czwartek, 5 stycznia 2012

Kiedy Atena odwraca wzrok - Jakub Szamałek




Historia sama w sobie fascynuje mnie od dawna. Dość mocno zaniedbywana w liceach (o podstawówce w wydaniu ośmioletnim nie wspominając) starożytność, została przeze mnie odkryta w pełni dopiero podczas studiowania historii sztuki. Całe jej piękno, zmysłowość oraz różnorodność doceniłam po lekturze "Podróży z Herodotem" Ryszarda Kapuścińskiego. Książka wpadła mi w ręce na początku I. roku historii sztuki. Zafascynowana postacią Herodota sięgnęłam po jego "Dzieje" i ... wpadłam niczym śliwka w przysłowiowy kompot. Prześwietna literatura. Wlokłam ją wszędzie ze sobą (kto widział gabaryty  - ten nie zaprzeczy, że "wlec" to najlepsze określenie) i podczytywałam. Żałuję, że nie mam czasu żeby do niej wrócić, bo doprawdy - kto kocha historię, "Dzieje" pokocha sercem całym. Dlaczego ten bardzo osobisty wstęp? Ano dlatego, że naprawdę bardzo lubię książki, których fabuła osadzona jest w tak zwanych czasach przeszłych. Starożytnych, średniowiecznych czy jakichkolwiek. 

Jakub Szamałek osadził historię w Atenach, mieście-państwie, jednym z bardziej potężnych miast Hellady. Mamy rok 430 p.n.e., konflikt pomiędzy Ateną a Spartą trwa w najlepsze. Leochares, główny bohater naszej opowieści, to przyboczny szpieg Peryklesa, stratega miasta. Porachunki z agentami, szemrane zlecenia - oto jego zadania. Oprócz Peryklesa z historycznych postaci spotkamy tutaj samego Sokratesa oraz Aspazję - konkubinę najrówniejszego z równych w Atenach. Ktoś nie przebiera w środkach i co doskonalsze osoby w mieście giną. Również ktoś przystaje na życie samego Leocharesa. Intryga jest, postaci są, tło historyczne jest - no i co z tą książką? 

Intryga jest doskonale wpasowana w kontekst historyczny. Trzeba przyznać jednak, że po zakończeniu lektury czułam lekki niedosyt. Bo i jakoś tak się ten konflikt po kościach rozszedł i miało być szokująco, a wypadło mdło. Szkoda, bo przyznam szczerze - po opisie okładkowym, wstępie i rozwinięciu akcji, spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Taki rozwój sytuacji jest jednak naturalnym wynikiem dość mocno papierowych postaci zaprezentowanych w książce. Owszem - jest krwisto, brutalnie i autor nie skupia się na życiu duchowym bohaterów, akcja płynie wartko, ale niestety - sam Leochares wydaje się być mocno sztuczny. Od połowy książki dręczyło mnie jakim cudem facet taki jak on, mógł być agentem, pierwszym pomocnikiem Peryklesa, skoro najzwyczajniej sprawiał wrażenie dość mocno przytępionego umysłowo? Na plus zapisuję autorowi przedstawienie specyfiki ówczesnej ludności - trzeba wiedzieć, że ich estetyka, postrzeganie wzajemnych relacji (zarówno hetero-, jak i homoseksualnych) znacznie różniła się od współczesnej. Jeśli ktoś zarzuci autorowi przerysowanie - odsyłam do źródeł historycznych. Grecy nie rozprawiali całymi dniami o filozofii w gajach oliwnych, ojj nie. 

Zdecydowanie najlepiej w powieści wypada tło historyczne. Absolutnie i niezaprzeczalnie autor Antyk kocha i potrafi miłość do tej epoki przelać na papier. To właśnie ówczesne Ateny, a nie ich mieszkańcy, są najlepszym bohaterem "Kiedy Atena ...". Fantastycznie odtworzone, ciekawie zaprezentowane. Naturalne były wtrącenia wielu specyficznych dla tej tematyki terminów - słowniczek z nazwami, miejscami oraz postaciami historycznymi okazał się pomocny. Szkoda, że został skonstruowany na zasadzie mini-leksykonu umieszczonego na końcu książki, a nie w formie zwykłych przepisów.

Przyznam, że mocno drażniły mnie przekleństwa i różne nam współczesne określenia (ciuchy, zajebisty etc.). Autor tłumaczył w wywiadzie dla Wydawnictwa Muza, że jego celem było odbrązowienie Greków. Może i cel szczytny, lecz przyznam szczerze, że mocno bije to w moje wyobrażenia o tym narodzie i koniec końców "lekkie" dialogi wydają się być mocno nierealistyczne. Mnogość przekleństw i wulgarnych określeń również nie przypadła mi do gustu. Literatura z przymiotnikiem piękna - to jednak zobowiązuje. Może się czepiam, może nie pojęłam zamysłu - mi przeszkadzało to w odbiorze lektury mocno. 

Podsumowując - książka zasadniczo dobra z pewnymi charakterystycznymi dla debiutu niedociągnięciami. Warto jednak poświęcić jej swoją uwagę, chociażby ze względu na bardzo lekko podaną dużą dawkę wiedzy na temat starożytnych Aten. Jeśli kogoś nie interesuje historia może odnaleźć inne ciekawe dla niego elementy - intrygę, wątki miłosne (w znaczeniu dosłownym). Jak na debiut przyzwoite i czekam na dalsze powieści autora.

Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA 2011, s. 256.
Biblionetka: 4,60/6
Lubimy czytać: 7,17/10
Moja ocena: 4/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA.

2 komentarze:

  1. Powieść mi się podobała, ale zgadzam się co do języka. Irytujące jest czytanie książki, w której pojawia się słownictwo charakterystyczne dla epoki oraz współczesne przekleństwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Dosiak - Zgadzam się. Raz, że irytujące. Dwa - tak po człowieczemu niepokoi mnie, że jest coraz większe przyzwolenie na przekleństwa. Wszędzie. Jednak rozumiem intencje autora - trudno bardziej ubrutalnić i odbrązować postać.

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC