W ramach ogłoszeń - 17 sierpnia Bazgradełku stuknęły 3 lata :) Początki były kulawe, nadal się rozwijamy (ja i mój blog), ale nadal mam ogromną frajdę z pisania i bardzo mnie cieszy, że czyta mnie tyle osób. Z tej okazji sama sobie i mojej przestrzeni blogowej składam życzenia siły do dalszego czytania i jeszcze większej frajdy z pisania dla Was :)
A teraz do rzeczy. Przeczytałam wczoraj w sieci bardzo interesujący artykuł "Ranking książek najbardziej nieprzeczytanych" (Polityka). Artykuł troszkę podbudował, ale skłonił do przemyśleń. Skąd u większości wstręt do niektórych powieści, które okrzyknięte zostały arcydziełami? Czy wynika to z faktu, że brakuje nam wiedzy i oczytania, aby docenić kunszt autora? A to z kolei skłania do pytania dlaczego do kanonu trafiają "dzieła", których większość albo nie przeczyta, a jak już w mękach przebrnie to i tak nie zrozumie.
Mój ranking nieprzeczytanych otwiera oczywiście "Ulisses". Podejścia były trzy. Ostatnie 4 lata temu. Nie byłam w stanie dobrnąć do setnej strony. A moim osławionym zwyczajem jest doczytywać książki do końca (kuriozalny przypadek - III klasa szkoły podstawowej, "Historia ogrodów zoologicznych" wypożyczona ze szkolnej biblioteki. Nudne do bólu, ale doczytałam). Niedoczytaniem poczęstowałam również "Starą baśń". Podejścia również sztuk trzy. Z panem Kraszewskim się ostatnio przeprosiłam - "Chata za wsią" bardzo zasmakowała i to bardzo dobrze rokuje na nasze przyszłe stosunki czytelnicze z JIK. Szekspira też nie czytałam. Za "moich czasów" w LO obowiązywał "Makbet" - chyba jedyna lektura szkolna, którą sobie podarowałam. Z prostej przyczyny - nie lubię czytać dramatów. Szekspira znam na tyle, na ile moja erudycja tego wymaga, ale nie przeczytałam niczego, co wyszło spod jego pióra. Wstyd? Pewnie tak. Nie przeczytałam Pisma Świętego. Pewnie nie jestem jakimś niechlubnym wyjątkiem. Z polskiego podwórka poddałam się przy "Chłopach" Reymonta.
W "Rankingu ..." Jerzy Pilch opowiada o Kole Prawdziwych Znawców Literatury - aby dostąpić zaszczytu członkowstwa należało udowodnić, że nie przeczytało się przynajmniej pięciu ważnych książek z kanonu. Skłoniło mnie to z kolei do pytania o ów kanon. W sieci krąży mnóstwo rankingów - 100 BBC, 1000 książek, które należy przeczytać przed śmiercią etc. Każdy jeden wpędza mnie w kompleksy. Czytam dużo, ale nadal braki są ogromne. A im więcej czytam, tym więcej chcę przeczytać i coraz więcej książek mnie interesuje. Stosy kupowanych książek rosną w tempie zastraszającym. Machina sama się napędza. Niejednokrotnie dopada mnie myśl o tym, że życia mi nie starczy na to, co chciałabym przeczytać. Chociażby na to, co uśmiecha się do mnie z moich własnych półek.
A Wy? Jakich książek z kanonu nie przeczytaliście? Dlaczego omijamy to, co otrzymało naklejkę "(arcy)dzieła"? I skąd to wewnętrzne poczucie, że pewne książki trzeba przeczytać. I czy naprawdę wstydem jest to, że nie przeczytało się chociażby 100 BBC? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania.
Wszystkiego najlepszego zacnemu trzylatkowi:O)
OdpowiedzUsuńCo do książek nieprzeczytanch... Lektury raczej wszystkie czytałam - miałam problemy z "Dżumą" Camusa i "Nie-boską komedią" Krasińskiego ale wręcz "na siłę" dokończyłam. Do "Ulissesa" i Prousta na razie nie podchodziłam bo... chyba się zasugerowałam tymi opiniami, że tego się nie da przeczytać. A i jeśli chodzi o kanon to jakoś do tej pory było mi nie po drodze z klasykami rosyjskimi - Tołstoj, Dostojewski, ale tu liczę, że się do nich przekonam.
Generalnie czytałam i czytam sporo klasyki chociaż głównie polskiej (uwielbiam romantyzm i pozytywizm).
Ale czasem nachodzi mnie taka myśl - w czym ja jestem gorsza od kogoś kto przeczytał (albo tylko tak twierdzi) te 100 tytułów BBC czy jakąś inną ambitną listę?
Dam radę przeczytać te książki? To świetnie:)
Nie dam rady? No może końca świata z tego powodu nie będzie...
@anek7 - Trzylatek dziękuje. Plan wykonany ;)
OdpowiedzUsuń"Nie-boskiej ..." nie czytałam w całości, jedynie fragmenty. Proust nietknięty, ale czeka, bo mnie zwyczajnie nęci.
Staram się nadrabiać klasykę, bo niejednokrotnie okazuje się, że się uprzedziłam, a tu zupełnie przyjemne. Inna sprawa - mam wrażenie, że do wielu książek trzeba dorosnąć, a kanon szkolny tego absolutnie nie przewiduje. Pozwolę przypomnieć sobie moje męczarnie z "W pustyni i w puszczy". Teraz Sienkiewicza uwielbiam. I mam podobnie jak Ty - nadrabiam głównie polską klasykę. A 100 BBC jest ok, ale siłą rzeczy bierze pod uwagę jedynie lit. anglosaską. A Polacy ... gęsi, swej listy nie mają ;) Pozdrawiam!
Gratuluję kolejnej rocznicy i życzę jeszcze wielu, wielu, naprawdę wielu kolejnych. :) By wena Cię nie opuszczała. :)
OdpowiedzUsuńCo do arcydzieł, których nie przeczytałam to jest ich w moim przypadku wiele i nie boję się do tego otwarcie przyznać. Uważam, że do niektórych tytułów trzeba dojrzeć i czytać je w odpowiednim momencie życia niż robić to by zagłuszyć sumienie. Przyjdzie na nie pora...
-----------------
Właśnie zauważyłam, że prawie Cię, droga Orchisss, powtórzyłam. :) Mamy widocznie podobne zdanie na ten temat. :)
Jeśli czyta się po to, zeby móc się pochwalić znajomym, jakim sie jest oczytanym to zapewne książka z kanonu, której się nie przeczytało jest wstydem. Ja czytam co mi się podoba, jeśli coś mnie nudzi, męczy po co mam się zmuszać?
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że dużo zależy od podejścia społeczeństwa. Ja np. jeszcze do niedawna zionęłam szeroko rozumianą niechęcią do niemalże wszystkich lektur szkolnych, dlaczego? Ponieważ kazano mi je czytać, a bardzo nie lubię kiedy ktoś mi coś każe. Poza tym uważałam lektury pozytywistyczne za wielkie niewypały. Do tej pory nie mogę zrozumieć po co rozpisywać się na Bóg wie ile stron, skoro można byłoby ją streścić spokojnie do góra 300. Chyba nigdy nie zrozumiem tego, jak można rozpływać się nad opisem przyrody. Po prostu nie jestem do tego stworzona i jest to moja wielce subiektywna opinia. Swoją droga sama nie wiem dlaczego nagrody otrzymują książki, które nie przypadają do gustu czytelnikom. Może specjaliści w doborze laureatów kierują się właśnie tym? Najwyżej powie się innym, że nie rozumieją piękna danej powieści? Naprawdę nie mam zielonego pojęcia.
OdpowiedzUsuńInną lekturą do której milion razy robiłam podchody jest "władca pierścienia".
A ja powtórzę to, co pisałam na LC - kto, zwłaszcza w młodym wieku, jest w stanie przeczytać wszystkie dzieła z kanonu literackiego? Przecież na to życia nie starczy...
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam wielu, bardzo wielu tytułów - ale głównie ze względu na to, że nie robiłam w ogóle do nich jeszcze podejść. Takie zaczęte i niedoczytane w tej chwili pamiętam trzy, z czego dwie to polskie książki: Granica i Ferdydurke. Tę drugą zresztą mam zamiar przeczytać, wtedy po prostu czytałam to, co chciałam, a nie lektury :) w szkole ratowało mnie to, że wiele z lektur przeczytałam wcześniej, niż było trzeba - bo lubię raczej klasykę. Ta trzecia to Boska Komedia Dantego - podobała mi się, niektóre fragmenty nawet bardzo, za mało znałam jednak polityczne i społeczne tło tej historii i zmęczyły mnie przypisy, wyjaśniające to wszystko. Zostawiłam ją tuż przed Rajem, by odpocząć i już nie wróciłam - pogonił mnie termin biblioteczny.
Lista BBC mnie od siebie odrzuca, choć widziałam inną chyba, niż ta Twoja. Tam np. były kwiatki typu: Lew, czarownica i stara szafa jako jedna pozycja, po czym jako kolejna: Cykl Opowieści z Narni. Tu zerknęłam tylko pobieżnie - ale np też wpisałabym jak już cykl o Harrym Potterze, a nie podawała trzech pierwszych tytułów jako osobne pozycje :) Poza tym na tych listach przemieszane bywają często prawdziwe, ponadczasowe klasyki z bestsellerami roku, o których po dwóch latach mało kto już pamięta.
A polską listę można zaleźć na Wirtualnej Polsce, zawiera zarówno dużo pozycji z literatury anglojęzycznej, jak i polskich przedstawicieli.
No i w ferworze dyskusji zapomniałam o życzeniach^^ Wszysktiego najlepszego z okazji trzeciej rocznicy bloga - niech rozwija się nadal :)
OdpowiedzUsuń@Kasiek - zwróciłaś uwagę na coś ciekawego - myślisz, że nadal można "poszpanować" oczytaniem? Ja spotykam się częściej ze zdziwieniem połączonym z pobłażaniem - "chce Ci się czytać?", może kwestia środowiska w którym się obracam. Z doczytywaniem mam poważny problem - moja wrodzona "porządność" nie pozwala mi przestać - a nuż na ostatnich stronach jest coś niesamowitego? I czytam i się męczę... nie potrafię się tego oduczyć :/
OdpowiedzUsuń@Lena173 - Masz rację - problemem lektur jest to, że są i trzeba je przeczytać. A wiadomo -ma się te naście lat, ktoś Ci każe coś i automatycznie się "spinasz". Zdarzało mi się wrócić do lektur szkolnych i nie były już takie straszne. Krytycy starają się wydusić za dużo z tekstu, często doszukują się kwestii o których autorowi się nie śniło. A można przecież po prostu czytać, bez rozkładania na czynniki pierwsze.
@Karodziejka - widziałam tę listę na WP. Jeśli chodzi o 100 BBC to bardzo, ale to bardzo podejrzliwie do niej podchodzę. Przy całym szacunku do J.K. Rowling - nie stawiałam bym jej w jednym szeregu z Hellerem, Salingerem czy Dickensem, mimo, że cykl o Harrym darzę sporą sympatią. No ale w przeciągu ostatnich kilkunastu lat kanonem jest to, co sprzedaje się najlepiej ("uwielbiam" opisy na okładkach "bestseller New York Timesa" ;)). Śmieszna jest ta lista 1000 książek, które należy przeczytać przed śmiercią. Spora część nie została przetłumaczona na język polski. I co w związku z tym? Jesteśmy ułomniejszym narodem, bo nie wydaje się u nas tego, co warto?
Tak na marginesie przypomniałaś mi, że należy Boską Komedię dopisać do listy :) I tak w kółko ...
Świetny ten artykuł i bardzo ciekawy temat. Ja akurat książki traktuję trochę jak wyzwania i nawet jeśli jakiegoś "wielkiego" dzieła nie tknęłam - tak jest u mnie z większością klasyki polskiej, jakoś mi z nią póki co nie po drodze - to raczej zastrzegam, że "jeszcze", bo fajnie jest móc sobie wyrobić własną opinię, zamiast tylko sugerować się cudzymi, a i znajomość kanonu jest moim zdaniem potrzebna, żeby móc mądrze pisać o książkach, jakichkolwiek książkach, także nowościach. A inna sprawa, że te dzieła powszechnie uważane za wybitne, ale "nie do przebrnięcia" są często demonizowane, wystarczy odrobina skupienia, odrobina chęci i cierpliwości - bo tego chyba w dzisiejszych czasach najbardziej nam brakuje - żeby dostrzec tę wielkość, która umyka przy pobieżnej lekturze. Tak u mnie było z "Ulissesem", tak z "W poszukiwaniu straconego czasu" (a przynajmniej tymi dwoma tomami, które mam za sobą, trzeci w czytaniu). Grunt to pozytywne nastawienie, i nie uprzedzać się!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, gratuluję i życzę wszystkiego dobrego, ciekawych lektur i łatwości pisania o nich z okazji trzecich urodzin bloga :)
Z większością klasyki jeszcze się nie spotkałam. Gdzieś tam w planach mam tego nieszczęsnego Ulissesa, ale jakoś nie pali mi się, żeby teraz go czytać.
OdpowiedzUsuńW LO starałam się czytać wszystkie lektury, ale poległam na Gombrowiczu, na studiach nie skończyłam "Wściekłości o wrzasku" Faulknera.
Miało być "Wściekłości i wrzasku" :P
OdpowiedzUsuńJa tam czytam to co lubię, a nie to, co ktoś uznał za warte uwagi i może dlatego na mojej liście książek przeczytanych mało tzw. kanonu. Nie przeszkadza mi to jednak bo czytam przede wszystkim dla rozrywki i poszerzania zainteresowań, a nie dlatego żeby poczuć się zaliczonym do jakiejś elity.
OdpowiedzUsuńOczywiście to zależy z tym szpanowanie. Jest gro osób, które wciąż kupują ksiażki na kilogramy(jak kiedyś dzieła Lenina(, bo ładnie będą wyglądały na półce i się zaszpanuje. I ktoś raz na ruski rok przeczyta książkę i będzie biegał i się chełpił o! Przeczytałem Tołstoja. A to, że nic z tego nie zrozumiał, to inna broszka. Pozerstwo wciąż jest u nas "modne" i chociaż to pozerstwo książkowe zanika to jednak patrzymy na jego zachód i ostatnie błyski...
OdpowiedzUsuń@naia - Zwróciłaś uwagę na to, że przy oczytaniu inaczej patrzymy na książki. Ja tak przynajmniej mam. Zauważam odniesienia, wykorzystanie podobnych metod etc.
OdpowiedzUsuńNie ma mowy, żebym mówiła o książce, której nie znam. Uprzedzenia owszem mam (niejednokrotnie się nimi dzielę w różnych miejscach), ale ich przełamanie jest bardzo przyjemną sprawą jak się już nie raz okazało.
Za "Ulissesa" podziwiam - poddałam się. Jednak przyznaję Ci rację - skupienie, czas i chęci i "klasyka nie gryzie".
@Dosiak - "Ferdydurke" to jedna z moich ulubionych powieści. troszkę ją zabiła analiza,ale i tak jako dziewczę licealne doceniłam ją.
@Louis - słusznie! daleka jestem od kategoryzacji - klasyka ok, wszystko poza kanonem fuj i ble. Często gęsto okazuje się, że klasyka całkiem przyjemna jest. Ale miewam momenty "załamania" ;) kiedy to listy w klimacie setki BBC mnie przytłaczają. Pozdrawiam!
@Kasiek - pozerstwo książkowe ;) Przypomniała mi się historia mojej koleżanki, która pracowała w księgarni Świata Książki i pewnego dnia została zaszczycona wizytą Pewnej Damy, która to wyraziła potrzebę nabycia kilku niebieskich książek, gdyż tylko takie będą jej pasować do sypialni :) A "efekt Tołstoja" znam aż za dobrze.... nie walczę z tym jednak, bo i po co:) Pozdrawiam!
Mam zbyt wiele takich tytułów, a prawdziwe i intensywne czytanie zaczęło się po studiach - gdzie i tak wypalałam oczy na stosach materiałów, wykładów i monografii. A tak wychodziło po kilka książek rocznie.
OdpowiedzUsuńTeraz dla odmiany gonię nowości, leczę kompleksy, że jestem w tyle itp. To powoli przechodzi i coraz tęskniej spoglądam na poważniejsze książki.
Mam swoje wypatrzone grono klasyków, które kiedyś przeczytam. Mam alergię na arcydzieła wychwalane przez zadzierających nosa sztywniaków, nieuznających innych ścieżek literackich. Automatycznie pojawia się blokada i tylko czas jest w stanie ją przebić. Analogicznie jest z filmami, ale prędzej natknę się na oświeconego i ętelygentnego krytyka filmowego niż literackiego.
Lektury szkolne czytałam w kratkę i jakieś 40% doczytywałam do końca. Cierpiałam przy "Ferdydurke", "Konradzie Wallenrodzie", "Nad Niemnem" i tyle na razie pamiętam. Czasem egzemplarz z biblioteki był w fatalnym stanie, innym razem trzeba było przerzucić się na inną lekturę, też często lektura szła mozolnie i zbyt długo.
Jakiś czas temu wyzbyłam się obaw, że jestem za głupia na mądre książki. Wychodzę z założenia, że o sile literatury świadczy jej oddziaływanie na odbiorcę. Co po arcydziele, które zrozumie garstka ludzi?
Niech mi tylko przejdzie syndrom sroki, która uaktywnia się szczególnie w bibliotece.
Czasu by nie starczyło na wymienienie książek, których nie przeczytałam:) Lista tych "must read" jest zawsze dłuższa od listy tych przeczytanych. Żeby nie popadać w kompleksy przyjęłam jakiś czas temu zasadę: każdorazowo wybór książki jest jednocześnie odrzuciem tysiąca innych możliwości. Zamiast martwić się zatem tym, czego nie przeczytam, cieszę się tym, co przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy!!! Trzy lata...
Gratuluje trzech lat:) ciekawe ile moj blog ma lat:)
OdpowiedzUsuńAniu z tym kanonem to troche moim zdaniem zapychanie szpalt. Ile mozna o tym samym o kanonach własnie. Przeczytałam artykuł, ale powiem szczerze, ze moglam w tym czasie przeczytac kolejnych kilka stron wspanialej ksiazki, ktora teraz czytam.
Jakie ma znaczenie kto co czyta, czy czego nie przeczytal. Wazne ze czytamy.
mysle, że sztuka dzisiaj jest sie przyznac czego sie nie przeczytalo ( i to akurat plus artykulu) i nie miec poczucia wstydu, no bo czy jestem lepsza bo kocham zbrodnie i kare dostojewskiego a gorsza bo nie znosze potopu sienkiewicza?
Czytaj ile chcesz i co chcesz, Ty wybieraj, podkreślam TY wybieraj literature podłóg swojego swiata, swojego odczuwania, swojej wrazliwosci, i sposobu odbierania swiata. Nie ma nic zlego w tym, ze nie przeczytalas Ulissesa i nie lubisz Makbeta, ale przeczytalas cala mase innych ksiazek, ktore ksztaltuja Ciebie. Sama nie przeczytalam Ulissesa.
Dzisiaj, w tym swiecie z okrojonym czasem dokonac musimy nie lada wyboru by z lektury byc zadowolonym.
Pozdrawiam gorrrraco.
Najlepszego i powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga, tak do setki. Sto lat, sto lat!
OdpowiedzUsuńBtw.
Także nie boję sie przyznawać do tego, czego nie przeczytałem. Nie lubię jeżeli o książce mówi się, iż jest to arcydzieło. Po co tak przechwalać, a potem ktoś przeczyta i stwierdzi, że to wielki chłam, a inny to podsłucha i tak już książka, która była arcydziełem, jest już jedną wielką porażką. Dla mnie jedyną książką, którą nie mogę do tej pory zrozumieć jest "Mały Książe". Tak jak napisała Ewa - Uważam, że do niektórych tytułów trzeba dojrzeć i czytać je w odpowiednim momencie życia niż robić to by zagłuszyć sumienie. Przyjdzie na nie pora... - moja siostra cioteczna czytała 10 lat temu Małego Księcia i wtedy tego nie zrozumiała. Miesiąc temu przeczytała ponownie i teraz wie o co dokładnie tam chodzi. Więc jest to dobry przykład na to, że do pewnych książek, trzeba podchodzić z czasem, żeby nie popsuć sobie smaku.
@Agna - Zgadzam się z Tobą. U mnie głód książkowy w monstrualnej odsłonie dał znać o sobie właśnie na studiach - wiadomo, że to co czytamy na zajęcia nie porywa akcją, więc fundowałam sobie odskocznie.
OdpowiedzUsuńZwróciłaś uwagę na stan egzemplarzy bibliotecznych w szkołach - wiemy, jak wiele czynników ma wpływ na taką sytuację, ale sama wiem najlepiej jak zły stan egzemplarza może odstraszyć.
@Book-erka - fajne podejście. Ja staram się samą siebie mobilizować, żeby czytać więcej i więcej, ale to tylko napędza machinę. Może Twoja postawa jest bardziej odpowiednia?
@Libreria - Iza, Ty o tej książce co teraz czytasz tak się podmawiasz, że ja puchnę z ciekawości: co to jest?!?! i czekam na recenzję (i tu jestem zupełnie serio).
Zgadzam się z Tobą. To,co czytamy nas kształtuje, a wiem z tak zwanej autopsji, że to, co mnie czytelniczo powaliło na kolana do kanonu nie weszło, ani pchać się tam nie zamierza. I były to często książki, które przypadkowo trafiły w me łapki.
Tak sobie jeszcze pomyślałam, że "kanon" ma jedyną broń pod tytułem "treść". I to nas troszkę może przerażać. Książki teraz wydawane są po prostu śliczne - okładki, wypieszczone opisy, piękne wydania. A kanon? Często gęsto stare wydania, niewygodna czcionka, zniszczony egzemplarz i jeszcze "że trudna, że kanon, że wielka książka i basta" - i czarny PR gotowy. Ale to tak na marginesie. Za życzenia dziękuję oczywiście :)
@Sarenkasarna-za życzenia dziękuję.
Ile osób, tyle ocen danej książki. Skłamałabym, że nie sugeruję się zdaniem innych przy wyborze książek, bo tak nie jest. Świadczy o tym chociażby ogrom blogów które podczytuję. A, że do książek niektórych dojrzeć trzeba to najprawdziwsza prawda. i szkoda, że niektórymi dziełami robiono nam w szkole krzywdę nie dopasowując zupełnie książki do naszego wieku.
Pozdrawiam wszystkich przeserdecznie i dziękuję za taki odzew na notkę!
Po pierwsze, gratulacje dla Ciebie i "trzylatka". Oby tak dalej :-)
OdpowiedzUsuńPo drugie, moja lista 'napoczętych' książek byłaby bardzo podobna do Twojej - oprócz Szekspira.
A po trzecie, ja się nawet już pogodziłam z tym, że mi życia nie starczy na przeczytanie wszystkiego, co bym chciała :-))
Pozdrowienia!
@jjon - no to ja mam problem z przyjęciem tego do siebie. :) Łudzę się, że dam radę! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSpóźnione, ale szczere gratulację z okazji kolejnej rocznicy istnienia ;-)
OdpowiedzUsuń@elwika - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy :) trzy lata to dużo czasu.
OdpowiedzUsuńW kwestii czytania to mam podobnie, jest mnóstwo tytułów, których nie znam, klasykę czytam i będę czytać, ale już dawno pogodziłam sięz tym, że i tak nie przeczytam wszystkiego.
@Aneta - dziękuję bardzo za życzenia.
OdpowiedzUsuńPo tej dyskusji jestem nieco ... rozdarta. Bo chyba nie do końca radzę sobie z tym, że nie uda mi się przeczytać wszystkiego. Pozdrawiam!