wtorek, 30 sierpnia 2011

Apsara - Marek R. Litmanowicz




Przyznam się bez bicia, że troszkę przeciągałam moment, w którym sięgnęłam po tę książkę. Bałam się. Jak diabli. Przerażała nie tyle liczba stron (niemal 800), lecz przedrobny druk z nikłym prześwitem pomiędzy wersami (dość niewygodne dla przeciętnego krótkowidza). Przerażał enigmatyczny opis na okładce. W dodatkowe czytelnicze rozdwojenie wprowadzały mnie bardzo skrajne opinie na temat tej książki. No, ale jako, że odważna ze mnie dziewczyna - książkę w łapki wzięłam, okładkę pogłaskałam, oswoiłam i po prostu ... zaczęłam czytać. 

Głównymi bohaterami powieści są trzej mężczyźni: Robert Stern - Amerykanin rosyjskiego pochodzenia, krytyk muzyczny, podróżujący po całym świecie, Paweł Verron - syn Polki i Argentyńczyka, światowej sławy pianista oraz Jacek Rawicz, ginekolog z Warszawy. Każdy z nich staje przed próbą, o jakiej zapewne nawet nie śnił. Robert podczas podróży na Daleki Wschód poznaje Sokantię - młodą Khmerkę, która wywraca jego poukładany, zachodni świat do góry nogami. Paweł, podczas pobytu w Iranie ratuje przed ukamienowaniem młodą arystokratkę Nayę. Jacek, dokonuje wątpliwego etycznie zabiegu usunięcia ciąży. Jest i bohater, którego można by usytuować pomiędzy pierwszym i drugim planem - Chris, Holender, oficjalnie handlarz dziełami sztuki, nieoficjalnie płatny morderca, który mści się za krzywdę wyrządzoną jego dziewczynie. Tak w ogromnym skrócie można przedstawić treść powieści. Wątków w niej zawartych jest sporo i nie sposób wymienić wszystkich.

Marek R. Litmanowicz w opowieści prowadzi nas przez wiele krajów świata - Iran, Turcję, Holandię, Stany Zjednoczone, Wietnam, Kambodżę, Tajlandię, Australię. Opisy niektórych rejonów są bardzo dokładne, innych wręcz pobieżne. Czuć, które rejony świata autor darzy sympatią. Opisy są bardzo plastyczne, niemal fotograficzne. Niekiedy opisywane są bardzo szokujące miejsca, jak jedna z wietnamskich restauracji, w której gość wybiera sobie zwierzaka, który za chwilę zostanie dla niego przyrządzony. Być może wynika to z mojej osobistej fobii, ale na mnie ten opis zrobił szczególne wrażenie (nasz bohater wybrał węża z którego uzyskano niemal wszystkie jadalne części). Opisu większości rejonów nie byłam w stanie zweryfikować, jako że w nich po prostu nie byłam. Troszkę rozczarowało (choć to za duże słowo) mnie przewodnikowe potraktowanie Turcji. No, ale - to mój konik, a sympatie pana Litmanowicza są ulokowane dużo dalej na wschód.

Dużą wagę autor przywiązuje do siły zmysłów. Po kilkuset stronach stało się to irytującym nawykiem - w opisach postaci przed moimi oczami przewędrował niemal cały asortyment perfumerii. Pan pachniał D&G, pani Kenzo i tak w kółko. Niepotrzebnie odrywało to uwagę od biegu wydarzeń. Nieustannie towarzyszą nam dźwięki - autor musi być niemałym wielbicielem muzyki klasycznym, bo ewidentnie bryluje jej znajomością. Jak na mężczyznę (w dodatku ginekologa) przystało pan Marek jest wzrokowcem. I tu - pewnie w pewnej formie jest to zarzut - opisy uciech cielesnych i pań, które ich dostarczały, tak nieznośnie przypominały mi styl Janusza L. Wiśniewskiego, że nie mogłam się pozbyć tego wrażenia długi czas. Sprawiedliwe muszę oddać, że pan Litmanowicz nie stara się wrzucać prawd objawionych, ani częstować czytelnika potworkami-aforyzmami w stylu wyżej wymienionego. Po prostu ... klimat łóżkowych harców opisywanych w powieści był bardzo JLW-style - kwieciste opisy, dużo szczegółów kobiecego ciała, celebracja, nieznośne wysublimowanie, wręcz mistrzostwo zawodnika. I finał - zapierający dech, doprawiony krzykiem obupólnego spełnienia. Softporno dla ... no właśnie, dla kogo? A może (refleksja sprzed sekundy) - panowie tak właśnie postrzegają te kwestie? ... pytanie pozostawiam otwartym. Troszkę mi to zgrzytało przy odbiorze całości.

Akcja płynie wartko, niekiedy zwalniana wspomnianymi powyżej opisami. I tu komentarz do mojego zarzutu opasłości tomu. Czyta się bardzo sprawnie, mimo nieporęczności egzemplarza i niewygodnej czcionki. Także powieść treścią obroniła się jak najbardziej. Zupełnie swobodnie autor porusza kontrowersyjne tematy takie jak aborcja, prawa kobiet w muzułmańskim świecie, sposób w jaki odbierane są kobiety z Dalekiego Wschodu przez "białych". Spora część  rozważań dotyczy też terroru Czerwonych Khmerów w Kambodży. Nie wszystkie tematy traktowane są jednakowo dbale, ale zmuszają do myślenia i zastanowienia się nad tematami. To zdecydowanie spora zaleta tej powieści.

Autor bardzo dbał o to, aby postacie były wielowymiarowe. Żadnemu z bohaterów nie można przykleić łatki "dobry", "zły". Każdy z nich popełnia błąd, ale każdy błąd ma "drugie dno" i nie można dać jednoznacznej, wartościującej odpowiedzi. To też bardzo na plus, gdyż nie ma nic bardziej denerwującego niż "papierowy" bohater. Czuć jednak, niestety dość mocno, że autor w pewnym momencie zagubił się w gąszczu i tak monstrualnej książki i uciął ją. O ile czasem jest to ciekawy zabieg, o tyle "Apsarze" raczej nie wyszedł na dobre. Niedopowiedzenia są jak najbardziej w porządku, ale powinny tworzyć logiczną całość. Ta powieść niestety kończy się niczym ucięta maczetą. I - po wtóre - niestety dość banalnie.

Podsumowując - książka ambitna, wielowymiarowa, ciekawa, sprawnie napisana. Biorąc pod uwagę, że jest to debiut - chylę czoła. Czyta się bardzo sprawnie, gdyby nie praca i inne obowiązki, pewnie pochłonęłabym ją dużo szybciej. Niepotrzebnie straszy swoją objętością, bo nie przeszkadza to w odbiorze. Mnóstwo interesujących informacji, ciekawych opisów, kwestii, które zostaną w mojej głowie. Polecam, choć zdaję sobie sprawę, że niełatwo będzie mi Was przekonać do tej książki. Troszkę szkoda, że nieco zabrakło pomysłu na wykończenie historii, ale mimo tego jestem pod sporym wrażeniem tego debiutu.

Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Świat Książki 2011, s. 768
Biblionetka: 4,93/6
Moja ocena: 4+/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki. Bardzo dziękuję!

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC