Przyznam się bez bicia, że troszkę przeciągałam moment, w którym sięgnęłam po tę książkę. Bałam się. Jak diabli. Przerażała nie tyle liczba stron (niemal 800), lecz przedrobny druk z nikłym prześwitem pomiędzy wersami (dość niewygodne dla przeciętnego krótkowidza). Przerażał enigmatyczny opis na okładce. W dodatkowe czytelnicze rozdwojenie wprowadzały mnie bardzo skrajne opinie na temat tej książki. No, ale jako, że odważna ze mnie dziewczyna - książkę w łapki wzięłam, okładkę pogłaskałam, oswoiłam i po prostu ... zaczęłam czytać.
Głównymi bohaterami powieści są trzej mężczyźni: Robert Stern - Amerykanin rosyjskiego pochodzenia, krytyk muzyczny, podróżujący po całym świecie, Paweł Verron - syn Polki i Argentyńczyka, światowej sławy pianista oraz Jacek Rawicz, ginekolog z Warszawy. Każdy z nich staje przed próbą, o jakiej zapewne nawet nie śnił. Robert podczas podróży na Daleki Wschód poznaje Sokantię - młodą Khmerkę, która wywraca jego poukładany, zachodni świat do góry nogami. Paweł, podczas pobytu w Iranie ratuje przed ukamienowaniem młodą arystokratkę Nayę. Jacek, dokonuje wątpliwego etycznie zabiegu usunięcia ciąży. Jest i bohater, którego można by usytuować pomiędzy pierwszym i drugim planem - Chris, Holender, oficjalnie handlarz dziełami sztuki, nieoficjalnie płatny morderca, który mści się za krzywdę wyrządzoną jego dziewczynie. Tak w ogromnym skrócie można przedstawić treść powieści. Wątków w niej zawartych jest sporo i nie sposób wymienić wszystkich.
Marek R. Litmanowicz w opowieści prowadzi nas przez wiele krajów świata - Iran, Turcję, Holandię, Stany Zjednoczone, Wietnam, Kambodżę, Tajlandię, Australię. Opisy niektórych rejonów są bardzo dokładne, innych wręcz pobieżne. Czuć, które rejony świata autor darzy sympatią. Opisy są bardzo plastyczne, niemal fotograficzne. Niekiedy opisywane są bardzo szokujące miejsca, jak jedna z wietnamskich restauracji, w której gość wybiera sobie zwierzaka, który za chwilę zostanie dla niego przyrządzony. Być może wynika to z mojej osobistej fobii, ale na mnie ten opis zrobił szczególne wrażenie (nasz bohater wybrał węża z którego uzyskano niemal wszystkie jadalne części). Opisu większości rejonów nie byłam w stanie zweryfikować, jako że w nich po prostu nie byłam. Troszkę rozczarowało (choć to za duże słowo) mnie przewodnikowe potraktowanie Turcji. No, ale - to mój konik, a sympatie pana Litmanowicza są ulokowane dużo dalej na wschód.
Dużą wagę autor przywiązuje do siły zmysłów. Po kilkuset stronach stało się to irytującym nawykiem - w opisach postaci przed moimi oczami przewędrował niemal cały asortyment perfumerii. Pan pachniał D&G, pani Kenzo i tak w kółko. Niepotrzebnie odrywało to uwagę od biegu wydarzeń. Nieustannie towarzyszą nam dźwięki - autor musi być niemałym wielbicielem muzyki klasycznym, bo ewidentnie bryluje jej znajomością. Jak na mężczyznę (w dodatku ginekologa) przystało pan Marek jest wzrokowcem. I tu - pewnie w pewnej formie jest to zarzut - opisy uciech cielesnych i pań, które ich dostarczały, tak nieznośnie przypominały mi styl Janusza L. Wiśniewskiego, że nie mogłam się pozbyć tego wrażenia długi czas. Sprawiedliwe muszę oddać, że pan Litmanowicz nie stara się wrzucać prawd objawionych, ani częstować czytelnika potworkami-aforyzmami w stylu wyżej wymienionego. Po prostu ... klimat łóżkowych harców opisywanych w powieści był bardzo JLW-style - kwieciste opisy, dużo szczegółów kobiecego ciała, celebracja, nieznośne wysublimowanie, wręcz mistrzostwo zawodnika. I finał - zapierający dech, doprawiony krzykiem obupólnego spełnienia. Softporno dla ... no właśnie, dla kogo? A może (refleksja sprzed sekundy) - panowie tak właśnie postrzegają te kwestie? ... pytanie pozostawiam otwartym. Troszkę mi to zgrzytało przy odbiorze całości.
Akcja płynie wartko, niekiedy zwalniana wspomnianymi powyżej opisami. I tu komentarz do mojego zarzutu opasłości tomu. Czyta się bardzo sprawnie, mimo nieporęczności egzemplarza i niewygodnej czcionki. Także powieść treścią obroniła się jak najbardziej. Zupełnie swobodnie autor porusza kontrowersyjne tematy takie jak aborcja, prawa kobiet w muzułmańskim świecie, sposób w jaki odbierane są kobiety z Dalekiego Wschodu przez "białych". Spora część rozważań dotyczy też terroru Czerwonych Khmerów w Kambodży. Nie wszystkie tematy traktowane są jednakowo dbale, ale zmuszają do myślenia i zastanowienia się nad tematami. To zdecydowanie spora zaleta tej powieści.
Autor bardzo dbał o to, aby postacie były wielowymiarowe. Żadnemu z bohaterów nie można przykleić łatki "dobry", "zły". Każdy z nich popełnia błąd, ale każdy błąd ma "drugie dno" i nie można dać jednoznacznej, wartościującej odpowiedzi. To też bardzo na plus, gdyż nie ma nic bardziej denerwującego niż "papierowy" bohater. Czuć jednak, niestety dość mocno, że autor w pewnym momencie zagubił się w gąszczu i tak monstrualnej książki i uciął ją. O ile czasem jest to ciekawy zabieg, o tyle "Apsarze" raczej nie wyszedł na dobre. Niedopowiedzenia są jak najbardziej w porządku, ale powinny tworzyć logiczną całość. Ta powieść niestety kończy się niczym ucięta maczetą. I - po wtóre - niestety dość banalnie.
Podsumowując - książka ambitna, wielowymiarowa, ciekawa, sprawnie napisana. Biorąc pod uwagę, że jest to debiut - chylę czoła. Czyta się bardzo sprawnie, gdyby nie praca i inne obowiązki, pewnie pochłonęłabym ją dużo szybciej. Niepotrzebnie straszy swoją objętością, bo nie przeszkadza to w odbiorze. Mnóstwo interesujących informacji, ciekawych opisów, kwestii, które zostaną w mojej głowie. Polecam, choć zdaję sobie sprawę, że niełatwo będzie mi Was przekonać do tej książki. Troszkę szkoda, że nieco zabrakło pomysłu na wykończenie historii, ale mimo tego jestem pod sporym wrażeniem tego debiutu.
Kategoria: współczesna literatura polska
Wydawnictwo Świat Książki 2011, s. 768
Biblionetka: 4,93/6
Lubimy czytać: 3,64/5
Moja ocena: 4+/6
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki. Bardzo dziękuję!
Nigdy nie spotkałem się z tą książką, ale jak widzę brzmi ciekawie i może mnie zainteresować. Możliwe że za jakiś czas po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńHmm...ambitna i obszerna książka, ale ciekawa tematycznie. Pomyślę o niej w jakich długi, zimowy wieczór. :)
OdpowiedzUsuńApsara miała swego czasu trudny okres na LC, bo jedni byli bardzo przeciwko, a drudzy bardzo za. Sądzę, że dopóki sama jej nie przeczytam, to nie mogę oceniać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mnie przekonałaś właściwie od pierwszego zdania recenzji. Lubię grube tomiszcza, uwielbiam poznawanie różnych miejsc, nie lubię nudy i nie boję się ambitnych książek. Troszkę zaskoczyło mnie, że autorem jest Polak, bo nie przyjrzałam się nazwisku i od razu byłam przekonana, iż to powieść zagraniczna.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem na tak i absolutnie nie przeszkadza mi nawet fragmentaryczne podobieństwo Litmanowicza do Wiśniewskiego (może dlatego, że tego drugiego pana bardzo lubię - chociaż też wywołuje kontrowersje wśród czytelników).
Jeśli zaś chodzi o sceny łóżkowe - to z wielu rozmów w gronie znajomych wydaje mi się, że mężczyźni tak właśnie postrzegają seksualność i jeśli mają o stosunkach łóżkowych opowiadać to czynią to nadzwyczaj dobitnie.
Jednym słowem dziękuję za tę recenzję i chyba muszę poszukać jakiś promocji lub wygrzebać z szuflady kupony rabatowe (o ile jakieś się jeszcze ostały!).
Pozdrawiam :)
Ja prawdopodobnie bym stchórzyła patrząc na objętość (brak czasu i możliwości skupienia, zanim bym przeczytała to zdążyłabym pozapominać co było wcześniej), więc tym bardziej podziwiam. Ale nie mowię nie. To budujące, że warto książce poświęcić tyle czasu.
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekałam na tą recenzję, wiesz? Byłam ogromnie ciekawa Twojej opinii, jako że dotychczas spotykałam się z bardzo podzielonymi recenzjami. Jedni wychwalali w niebiosa inni mieszali z błotem. A ja sama kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać- no bo nawet opis na okładce nie jest zbyt zachęcający.
OdpowiedzUsuńDlatego bardzo się ucieszyłam czytając Twoje słowa- rzeczowe opisanie tej powieści i wypuklenie jej wad i zalet. I cóż, sama chętnie poznałabym tą prozę, ale nie potraktuję jej jako mojego czytelniczego priorytetu. Nie to, że zniechęca mnie ilość stron, ale teraz czuję, że poznawanie tych historii nie pochłonęłoby mnie tak, jak mogłoby to zrobić chociażby jeszcze kilka miesięcy temu. Rozumiesz, nie mój czas :) Natomiast będę o niej pamiętać, bo sama jestem bardzo zaintrygowana tym tytułem!
Chciałam wspomnieć jeszcze, że dzięki Twoim słowom, pierwszy tom Moskiewskiej Sagi leży już na stoliku :) Czytanie rozpocznę niedługo.
Pozdrawiam Cię, Aniu, bardzo ciepło,
Ala
@pisany inaczej - o Litmanowiczu twierdzi się, że jest JLW dla mężczyzn. Panowie skrajnie oceniają tę powieść - entuzjastycznie albo mieszają z błotem. Trudno to wypośrodkować. Jestem bardzo ciekawa kolejnej oceny z męskiego punktu widzenia.
OdpowiedzUsuń@Ewa - polecam i sugeruję kilka długich wieczorów (chociaż mnie podczytywanie zajęło raptem 5 wieczorów... nie jest chyba aż tak źle)
@miqa - Apsara nadal nie ma lekko. Ja zrobiłam sobie dodatkową "krzywdę" i przeczytałam wywiad z panem Litmanowiczem na Zbrodni w Bibliotece. I ... no troszkę mnie się w głowie rozjaśniło i troszkę zaczęłam łapać klimat tego pana. Ale nie mogę powiedzieć, że książka jest kiepska mimo słabych momentów. Ma też te dobre. Przysłowiowy kotlet mielony (czyt. klops) jest z tą powieścią ...
@Claudette - cieszę się, że zachęciłam. Prawda - treść ambitna jak na Polaka. I widać bardzo mocno, że pan się Dalekim Wschodem mocno fascynuje. Pisze nierówno, czasem lekko, niemal fruniesz przez kolejne strony, a czasami trzeba brnąć jak przez grudy. No i - to podkreślam - zabrakło pomysłu na finał. A szkoda.
Co do podobieństwa do JLW - no ja akurat nie trawię owego, ale rozumiem, że może się podobać. Litmanowicz momentami przypomina JLW mocno.
Muszę uruchomić badania terenowe w sprawie postrzegania seksu przez panów w literaturze. Może jakieś rozsądne wnioski się pojawią ;)
@Artsajke - przyznaję się do fetyszu grubych książek (!). Widzę opasłe tomiszcze i w głowie pojawia się "to jest fajne!". Zdarzyło mi się cierpieć z tytułu owego przeświadczenia, ale nigdy nie skreślam książki ze względu na objętość. A brak czasu i możliwości skupienia - ojj tak... łapię się na tym, że autentycznie zaczynam wyrywać każdą wolną chwilę na czytanie, co zaczyna się zmieniać w pewną manię, denerwującą zapewne dla otoczenia. Nie potrafię poświęcić snu kosztem dobrej literatury - po prostu muszę swoje odespać ... a chciałabym czytać więcej i szybciej i pełniej ... Koncert życzeń :)
@Ala - tak jak pisałam - miałam gigantyczną tremę podczas czytania. Się naoglądałam tych recenzji i ... no bałam się. Czyta się bardzo sprawnie, także mocno poukładałam sobie w głowie, to co pojawiło się po zakończeniu lektury i ... poszło. Nie sposób jednoznacznie ocenić, bo niestety powieść jest bardzo nierówna. Nie chcę tutaj wymądrzać się na temat autora, ale wywiad z nim na Zbrodni w Bibliotece, też sporo mi w głowie rozjaśnił.
Tytuł ... kwestia się rozjaśnia niestety dopiero po pomocy ze strony Cioci Wikipedii. Sam autor raczej nie pomaga.
Moskiewska Saga - jestem w trakcie drugiego tomu i ... jest jeszcze lepszy :p Totalnie wsiąkam w ten świat ... ach Rossija Rossija :)
Również cieplutko pozdrawiam Alu!
Dziękuję wszystkim bardzo za ciekawe komentarze. I pozdrawiam słonecznie! A.
Coś czuję, że niedługo ją podpadnę, zaciekawiłaś mnie. Książka długo już czeka na półce, chyba właśnie się przekonałam do niej.
OdpowiedzUsuń@jusssi - u mnie też swoje odstała. Jednak - tak, jak pisałam - nie gryzie. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń