sobota, 27 sierpnia 2011

Franek i duch drzewa - Lech Zaciura




Na wstępie przyznam się, że debiutuję dzisiaj z recenzją książki dla dzieci. Minęło sporo czasu, kiedy to ostatni raz sama sięgałam po taką literaturę, a jeszcze nie nadszedł moment, żeby takie historyjki czytać moim dzieciakom. Obaw było mnóstwo - ta podstawowa, czy nie jestem już tak bardzo skażona "dorosłym" myśleniem, że zacznę się wymądrzać i po prostu ... nie pojmę historii. Czy obawy się sprawdziły - to już pytanie do Was.

Franek to chłopczyk, który mieszka w małym miasteczku wraz z rodzicami i swoją młodszą siostrą Hanką. Pewnego dnia w ich ogrodzie zaczynają dziać się dziwne i niepokojące rzeczy. Uciekają wszystkie zwierzaki, rośliny więdną, a niegdyś piękny ogród zaczyna przypominać pustynię. Zaniepokojeni rodzice wzywają profesjonalną firmę opiekującą się ogrodami. Badania trwają, a fachowcy bezradnie rozkładają ręce. Rozwiązania problemu na własną rękę postanawia poszukać Franek. Spotyka on swoich dawnych przyjaciół - szpaka Huberta z żoną Leną i ich trzema synami, mysz Kubusia, małżeństwo żab, wiewiórkę Baśkę. Wspólnie starają się rozwikłać zagadkę, co takiego sprawia, że ogród Franka niszczeje. 
Chłopiec odkrywa przejście do magicznej krainy prowadzące przez winorośl rosnącą w jego ogrodzie. Po "drugiej stronie" okazuje się, że jego ogrodem rządzi Drzewiej - duch drzewa, który mści się wysyłając armię niebezpiecznych stworów niszczących rośliny i płoszących zwierzęta.

Historia jest bardzo przyjemna, opowiedziana ładnym, starannym językiem. Zastanawiałam się jedynie dla jakich dzieciaków przeznaczona jest opowieść, gdyż obawiam się, że te młodsze, które nie poszły jeszcze do szkoły, nie zrozumieją wielu słów, którymi autor ubarwiał opowieść. Pan Zaciura w zgrabny i prosty sposób przekazuje ciekawą i użyteczną wiedzę dotyczącą przyrody. Przekonuje nas, że nietoperze nie są strasznymi stworkami, a potrafią być bardzo sympatyczne, pomocne, a niektóre potrafią nawet śpiewać basem - jak jeden z bohaterów naszej historii. Podobnie sprawa ma się z kunami, które - nie ukrywajmy - mają słabą prasę wśród szczęśliwców posiadających własne domy. W książeczce pojawia się ekologiczne przesłanie - żyjąc w zgodzie z naturą będziesz lepszym człowiekiem. Fajnie, że udało się przekazać tę prawdę (może i oczywistą) dzieciakom.

Bohaterowie historii są zgraną paczką. Franek to chłopiec grzeczny, słuchający rodziców, ale też ciekawy świata i żądny przygód. Nigdy jednak nie spóźnia się do domu na obiad i nie niepokoi rodziców swoimi zniknięciami. Franek pomaga swoim przyjaciołom, z którymi tworzy zgraną paczkę. Myślę, że każdy rodzic chciałaby mieć takiego Franka za syna. A dzieciaki raz kolejny otrzymują jasny przekaz - można fajnie się bawić i nie narażać rodzicom.

Autor wprowadził również do historii fantastyczne stwory, które stanowią armię Drzewieja. Wydają się być straszne, gdyż czynią szkodę roślinom, ale należy przyznać, że nie sposób nie docenić kreatywności pana Zaciury. Przykładem stworków niech będą łuponie, wyglądające jak słonie, ale z trąbą zakończoną młotkiem czy wampikory, przypominające nietoperze, ale charakteryzujące się tym, że obgryzają korę z drzew. Wprowadzając te dziwne zwierzaki do historii autor pokazuje, jaką krzywdę najczęściej czyni się roślinom. Prosty sposób na przekazanie morału, ale jakże skuteczny.

Jako, że jest to książka przeznaczona dla dzieci, zdobią ją liczne ilustracje. Są tutaj zarówno kolorowe, jak i czarno-białe. Wszystkie są śliczne, ilustratorka Alicja Rybicka ma fajną kreskę. Mi osobiście bardziej podobały się te czarno-białe... ale pewnie się nie znam ... Warto podkreślić, że książka jest ładnie wydana - na kredowym papierze w twardej okładce. Strony są szyte. Książka jest poręczna, także na pewno przypadnie do gustu zarówno mamom, jak i młodym czytelnikom. Czcionka jest wygodna - duże litery, idealna odległość pomiędzy wersami - młodemu czytelnikowi książka sama się przeczyta ;)

Wesoła, humorystyczna opowieść z pozytywnym ekologicznym przekazem. Według mnie raczej dla dzieciaków rozpoczynających przygodę ze szkołą. Ładnie wydana z pięknymi ilustracjami, z wciągającą historią. Idealna dla młodych wielbicieli przyrody.

Kategoria: literatura dziecięca
Wydawnictwo Skrzat 2011, s. 200
Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skrzat oraz portalu Sztukater.pl.

6 komentarzy:

  1. Patryczkowi (mojemu siostrzeńcowi) może się spodobać, więc będę o niej pamiętać przy kolejnych zakupach:))

    OdpowiedzUsuń
  2. @kasandra - jest pierwsza część przygód Franka, może warto zacząć właśnie od niej? (nie czytałam, więc niestety nie pomogę...).Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry :) Tu autor "Franka" :)
    Bardzo mi miło z powodu dobrej opinii o książce. Może autor, jako mało obiektywny, nie powinien się wtrącać do dyskusji; podpowiem tylko, że choć każda z części "Franka" jest osobną historią, to postacie występujące w "duchu drzewa" były wprowadzone w "czarodziejskich przygodach" i może to mieć znaczenie - choć niewielkie. DZiecko umie sobie dopowiedzieć, skąd się wzięły postacie :)
    Główna różnica leży w tym, że "Czarodziejskie przygody Franka" są zbiorem kilku różnych przygód i są też bardziej beztroskie. "Franek i duch drzewa" dzieje się w rok później, jest to powieść i więcej w niej problemów, a nawet groźnych sytuacji. Stylistycznie obie są podobne.
    Dzieci nie powinny doznać traumy po historii Drzewija :)))
    Pozdrawiam
    Lech Zaciura

    OdpowiedzUsuń
  4. @bilbek, a właściwie Panie Lechu,

    Jest mi bardzo miło, że trafił Pan na mojego bloga i na moją recenzję. Myślę, że żaden dzieciak traumy mieć nie będzie. Co prawda nie mam jeszcze "mamusinej" wprawy w czytaniu, ale coś mi podpowiada, że przygody Franka może fajnie podczytywać co wieczór rozdziałami.
    Książeczka jest przemiła i mam nadzieję, że to właśnie dzieciaczki ją docenią :)
    Pozdrawiam ciepło i jeszcze raz dziękuję za wizytę :)

    Ania Kubacka

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Pani Aniu, Panią i czytelników bloga,
    przyznam, że dla mnie pisanie to trochę jak rozmowa z czytelnikiem - małym czy dorosłym, to bez różnicy. Bardzo chciałbym, żeby sprawiało przyjemność. Kiedyś czytywałem bajki siostrzenicy, ale potem wyrosła :) Z niektórych książek w mniejszym stopniu wyrosłem niż ona.
    Na czym polega "mamusina" wprawa w czytaniu? :) Czy też wprawa w czytaniu dziecku?
    Jeśli można to uznać za rodzaj wprawiania się, to ja musiłem akceptować czasem książki, które uważałem za głupawe, ale czytałem je, bo to dziecko ma rację :)
    Pozdrawiam serdecznie, to dlamnie przyjemność zawitać tutaj
    Lech Zaciura

    OdpowiedzUsuń
  6. przepraszam za błędy, piszę na wirtualnej klawiaturze na urządzeniu przenośnym i w tym dopiero muszę naprawdę wprawić :)
    Lech

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC