wtorek, 24 stycznia 2012

Dom z papieru - Carlos Maria Dominguez




Czyszczenie stolika nocnego trwa... Swoisty szał na tę książkę pamiętam z czasów, kiedy rozpoczynałam swoją przygodę z blogowaniem. Trafiła wtedy do magicznego zeszyciku (bo były to czasy sprzed Lubimy czytać.pl i magicznej półki "Chcę przeczytać"), w którym zapisywałam pożądane kandydatki na kolejne lektury. Przypadkowo trafiłam na nią w bibliotece, a parę dni później udało się ją upolować  na pierwszym, legendarnym już przTARGaj KSIĄŻKI. Wszelkie znaki na niebie i ziemi mówiły - "Przeczytaj ją!".

Książka, a właściwie książeczka (określenie bez pejoratywnego zabarwienia) wprawnemu czytelnikowi zajmie jakąś małą godzinę. U mnie czytanie rozłożyło się na dwa wieczory. Pomijając typowo poniedziałkowe otępienie, które zazwyczaj mocno obniża moje tempo pochłaniania, od pierwszej strony poczułam, że sporym nietaktem wobec autora będzie pośpiech. "Dom z papieru" to nie lada gratka dla moli książkowych. Bo to nowela o ... książkach i czytaniu. A właściwie o tym, jak nadmierna do nich miłość może ją paradoksalnie w nas zabić. Czytając ją poczułam się lekko skarcona - jeden z bohaterów, podobnie jak ja (i większość blogowiczów) maniakalnie i bez opamiętania kupował książki. Czym to się skończyło - odsyłam do lektury. Od miłości do nienawiści ... bardzo (!) cienka granica.

Autor pokazuje na kilka sposobów, jak niebezpieczna może się okazać miłość do książek. Pomijając stosy i wieże, na które natykamy się w każdym kącie naszych mieszkań, poprzez historię otwierającą, czyli przypadek Blumy Lennon, która ginie w momencie czytania. Morał jest jeden - czytanie to nałóg, jak każdy inny. I również tutaj umiar wskazany. Zapisać. Zapamiętać. Wdrożyć w życie. Pobożne życzenie ;)

Carlos Maria Dominguez pisze jak na mieszkańca Ameryki Południowej przystało. W jego stylu odnajdziemy to, co przeważnie zachwyca nas u Llosy, Marqueza czy Borgesa. Ja uwielbiam to igranie z czytelnikiem na granicy rzeczywistości i ułudy, nadawanie ogromnego wagi szczegółom i niuansom.  Klimat tworzony przez pisarzy i pisarki z tego kontynentu uwodzi mnie za każdym razem. I tym razem nie poczułam się rozczarowana. 

Autor wymienia wiele nawyków "molowych". Któż z nas ich nie zna? Szpiegowanie cudzych bibliotek (bez bicia - pokaż mi swoją biblioteczkę, a powiem Ci kim jesteś), głaskanie okładek. 
"(...) nikt nie chce stracić książki. Wolimy zgubić pierścionek, zegarek czy parasol niż książkę, której już nie będziemy czytali, ale która zachowuje w samym brzmieniu tytułu jakąś dawną i być może utraconą emocję". Tu wyznanie - ci, którzy mnie znają wiedzą, jak trudno jest pożyczyć ode mnie książkę. Ci, którym pożyczyłam jedną z moich ulubionych powieści - powinni czuć się szczerze i bardzo docenieni. To najwyższy stopień bliskości ze mną. Pomijając, jak bardzo pożyczać nie lubię i przypadkowa osoba mojej książki nie tknie. Też tak macie?

O kupowaniu absurdalnej liczby książek: "(...)ale nie udaje mi się ustrzec przed dodaniem nowej półki, następnego podwójnego rzędu woluminów, książki przesuwają się po domu milczące, niewinne. Nie potrafię ich powstrzymać". Blogerzy i blogerki książkowi pokiwają z aprobatą. Ograniczeniem dla nas jest przecież tylko miejsce w mieszkaniu ... nic innego. O maniakalnym podczytywaniu: "Pracuję od ósmej rano do piątej po południu na odpowiedzialnym stanowisku. Lecz niecierpliwie wyczekuję chwili, w której będę mógł wrócić (...) do tej Jaskini, gdzie będę mógł spędzić kilka szczęśliwych godzin". Zdecydowanie podpisuję się pod tym wyznaniem. Wszystkimi kończynami.

C. M. Dominguez ujął, a właściwie... tak! nie bójmy się tego słowa - uwiódł mnie pewnym niuansami. Myślałam, że tylko ja zwracam uwagę na coś takiego, ale ... ja również doszukuję się układów korytarzy (pionowych, ukośnych) tworzonych przez odstępy pomiędzy wyrazami. Ma to być efektem odpowiedniego rytmu. Być może - mnie to fascynuje z czysto estetycznych pobudek. To jedno z moich czytelniczych dewiacji i niniejszym przyznaję się do tego publicznie.

Książka jest pięknie wydana - dobry, lekko pożółkły papier, tasiemkowa zakładka, twarda piękna okładka, bardzo wygodny dla oczu kolor czcionki. Prawdziwa gratka. Korytarzy jednak nie ma tak dużo. Paradoksalnie.

Książka nie spodoba się każdemu. To, że jest specyficzna - to mało powiedziane. To raczej sfabularyzowany esej o czytaniu i książkach. Może być pretekstem do pewnych przemyśleń i wynurzeń, jak uczyniłam to powyżej. Polecam molicom i molom książkowym. Niejednokrotnie pokiwacie głową ze zrozumieniem. Być może potencjał fabuły został niewykorzystany - jak zarzuca się Dominguezowi w wielu recenzjach. Dla mnie był to czas spędzony na refleksji nad moją manią czytania. Jeśli kochasz książki - wsiąkniesz w tę historię. Jeśli szukasz poruszającej fabuły - to nie jest książka dla Ciebie. A ja - polecam! Chociażby dla tego czasu refleksji nad swoim czytelniczym nałogiem ...

Kategoria: współczesna literatura zagraniczna
Wydawnictwo Świat Książki 2005, s. 112.
Biblionetka: 4,51/6
Lubimy czytać: 5,66/10
Moja ocena: 4+/6

6 komentarzy:

  1. Czytałem o tej książce. Chętnie po nią kiedyś sięgnę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do "nawyków molowych" to ja na przykład bardzo lubię podglądać cudze biblioteczki w czasopismach o wystroju wnętrz. Ot i mamy zdjęcia z salonu jakiejś znanej pary. Co też oni mają na półkach? Jestem coraz lepsza w rozpoznawaniu książek po grzbietach :)

    A tytuł ciekawy. Zapisze sobie w notesie. Mam półkę na lubimyczytać, ale zwykły, papierowy notes też ma swój urok.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie się spodoba? :)
    Nawyki - hmmmm może to nie jakaś schiza, ale jednak zawsze podczas czytania książek musi być świeżo zaparzona kawa... nie zacznę książki (oprócz sytuacji w tramwajach i innych przestrzeniach) bez zaprzenia kawy. To ma jakiś taki dziwny klimat - zapach kawki i zapach książki - piękna kompozycja! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @pisany - warto, polecam :)
    @ American Corner - Ha! też to mam. Okładki poznaję bezbłędnie, ale z grzbietami jeszcze perfekcji nie ma. Swoją drogą nieco rozczarowywują te "znane" biblioteczki.
    Ja już porzuciłam papierowy notesik, Lubimy czytać robi to lepiej. Alfabetycznie i tak dalej :)
    @PrzyAromacieKawy- Aneta... hmm mocno w klimacie Zafona, nie mam pojęcia czy Ci się spodoba, bo to w sumie o niczym. Ale aluzję pojęłam dorzucam na kupeczkę książek, którą dla Ciebie przygotowuję sukcesywnie.
    Schizy czytelnicze - poduszka pod plecy. Bez niej ani rusz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabawne, ostatnio miałam te książkę w rękach i zastanawiałam się czy ją kupić. Wydała mi się interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba bardzo ciekawa i oryginalna pozycja.

    Też od niedawna wrzucam książki na półkę na Lubimy czytać, ale jednak papierowe listy były wygodniejsze. Od razu mogę sobie zanotować, co jest w mojej bibliotece i gdzie... Tyle że papierowe listy miałam na pięćdziesięciu luźnych karteczkach. Zeszyt to dobry pomysł!

    OdpowiedzUsuń

.
.
Template developed by Confluent Forms LLC